wtorek, 22 lipca 2014

113

-  Witaj -  powiedział Harry.
 -  Po co dzwonisz? -  Zapytałam oschle.
 -  Chciałem się dowiedzieć, jak dzieci. Chciałbym się z nimi spotkać.
 -  Tyle czasu nie odzywałeś się, a teraz raptem  chcesz się z nimi spotkać?! -  Wypaliłam wkurzona.
 -  Wiem, byłem kretynem totalnym…
 -  Zgadzam się -  odparłam.
 -  Najgorszym debilem, jaki może być…
 -  Zgadzam się.
 -  Wróć do mnie.
 -  Na to się nie zgadzam.
 -  Dlaczego? O jakiś głupi sklep chcesz przekreślić całe nasze życie?
 -  Sam to zrobiłeś, a sklep nie jest wcale głupi, bo jest jednym z najlepiej prosperujących w Stanach.
 -  Wiem -  odpowiedział -  A gdzie ty jesteś?
 -  Na wakacjach -  rzuciłam krótko.
 -  Z dziećmi?
 -  Nie.
 -  To gdzie są dzieci?
 -  Nie ważne. Pod dobrą opieką.
 -  Zdaje się, że muszę się pojawić na Wiśniowej -  powiedział.
 -  Nie radzę ci.
 -  Sama pojechałaś na wakacje?
 -  Nie, z facetem.
Harryego zatrzęsło.
 -  Z jakim facetem?!
 -  Nie ważne.
 -  A gdzie ten facet?
Usłyszałam za sobą jakiś łomot.
- Żegnaj Harry -  rozłączyłam się.
W tym momencie na taras wyszedł chwiejnym krokiem Niall.
 -  Z kimś rozmawiałaś?
 -  Nie, nie rozmawiałam. Idź się połóż.
 -  Nie, ja będę spać tutaj.
 -  Nie. Idź do łóżka.
 -  Nie. Nie mogę -  rzucił.
Nie miałam tyle siły, żeby go zanieść, więc powiedziałam:
 -  Niall, a może razem pójdziemy do łóżka?
 -  Znowu to samo?
Zaczęłam się zastanawiać, o co mu chodzi. Udało mi się wreszcie go namówić. Położyłam go, usiadłam przy nim i w krótkim czasie zasnął. Postanowiłam, że muszę zadzwonić do mamy.  Kiedy Niall mocno już spał, wyszłam znów na taras. Włączyłam komputer i wyłączyłam na Skype „samo łączenie”.  Nie chciałam, żeby Harry podsłuchiwał moje rozmowy. Nie spodziewałam się, że zadzwoni do mnie. Zepsuło mi to mocno humor. Zobaczyłam, że nie ma mamy na Skype, więc zadzwoniłam do niej. Za chwilę pojawiła się na ekranie.
- Co się stało?!
 -  Przepraszam, że cię budzę, ale nie wiem co mam zrobić…
 -  A co się stało?
 -  Siedziałam sama na tarasie i Harry do mnie zadzwonił.
 -  Aha -  rzuciła mama- Co?! -  Przetarła oczy- Co POWIEDZIAŁAŚ?!
 -  Harry do mnie zadzwonił i powiedział, że chciałby się widzieć z dziećmi.
 -  Powiedziałaś mu, gdzie jesteś?
 -  Nie. Już taką kretynką to nie jestem.
 -  A powiedziałaś, gdzie są dzieci?
 -  Nie, ale on do tego dojdzie. Powiedział, że wybierze się na Wiśniową…
 -  Dzwoniłaś do Louisa, albo do kogoś z Wiśniowej?
 -  Nie, bo to było przed chwilą.
 -  To dzwoń, tylko nie rozłączaj mnie.
Wybrałam zakładkę Wiśniowej i okazało się, że na Skype siedzi Liam.
 -  Liam! Dobrze, że jesteś! Czy miałeś telefon?
 -  Jaki?! Od kogo? -  Zdziwił się.
 -  Od Harryego.
 -  Ja z nim nie rozmawiałem od czasu jego napadu na twój dom, a co się stało?
 -  Zadzwonił do mnie przed chwilą. Zaczął się wypytywać o dzieci, gdzie jestem, gdzie są dzieci, z kim jestem…
 -  Nic mu nie powiedziałaś?
 -  Nie, ale boję się, że przyjedzie do was, bo powiedział, cytuję: „muszę się wybrać na Wiśniową”.
 -  Dobrze, że mnie ostrzegłaś. Zaraz polecę do wszystkich i ostrzegę o zagrożeniu. Niallowi mówiłaś?
 -  Nie. Śpi. Boję się, że Harry poleci do Warszawy i zabierze dzieci…
 -  Przecież wiesz, że ich nie dam! -  Zdenerwowała się mama.
 - O witaj Aniu! Nie zauważyłem cię.
-  Co robić?
 - Zawiadom wszystkich, żeby nikt się nie wygadał przy nim gdzie są dzieci i gdzie jestem -  rzuciłam.
 - Ani z kim -  podpowiedziała mama.
 - Ani z kim -  powtórzyłam.
 - Dobra. Czekaj, ja tylko przelecę przez wszystkie chałupy. Porozmawiaj sobie z mamą.
Za chwilę na Skype byli wszyscy.
 -  Czy on oszalał?! -  Zdenerwowała się Ellie -  najpierw cię zostawia, a teraz chciałby łaskawie wrócić!
-  Co to, to nie! Mowy nie ma! -  Powiedział Zayn -  Za dużo już wycierpiałaś!
 -  A o Niallu nie można mówić, bo jeszcze się pobiją -  rzucił Louis.
 -  Ostrzeżcie Kazika -  powiedziałam.
 -  Jezu! Kazik! Już lecę! -  Dominika zerwała się z siedzenia.
 -  Poczekaj, to ja pójdę! -  Powiedział Zayn i wyprzedził ją. Doma wróciła do komputera. Po jakiś pięciu minutach wrócił -  Za późno.
 -  Jak to?! -  Wszyscy wstrzymali oddech.
 -  Harry zadzwonił do Kazika, a ten wszystko wypaplał… Zagroził mu, że załatwi u Simona, żeby go wyrzucił z pracy.
Mama się zdenerwowała nie na żarty.
 -  Rozumiem, że będę miała wizytę -  powiedziała mama -  to ja sobie z nim porozmawiam…
 -  Harry przyleci jutro… -  wtrącił Zayn.
 -  NIE MAMO, zakazuję ci! Najlepiej by było, gdybyście gdzieś wyjechali na parę dni.
 -  Dobrze, zaraz zadzwonię do Michała  -  wyciągnęła komórkę - Co? Nie możesz teraz rozmawiać? To zadzwoń do mnie najszybciej jak możesz. Bardzo ważna sprawa -  rozłączyła się z Michałem i wróciła do nas  -  Michał w tej chwili nie może rozmawiać. Reanimuje pacjenta…
 -  No i co teraz robimy? Czy wszyscy mają wyłączony automatyczny odbiór? U nikogo się nie pojawił Harry? -  Zapytałam. Czym prędzej wszyscy powyłączali tę opcję. Za chwilę zrobiło się jakieś zamieszanie u Zayna
- Co się stało Zayn?
 -  Przyszedł Kazik, który jest zdruzgotany.
 -  Poczekajcie, ktoś do nas dzwoni domofonem -  rzucił Louis.
 -  Która jest u was godzina? -  Zapytałam.
 -  W pół do pierwszej w nocy.
 -  Wyjrzę przez okno i zobaczę, kto tam stoi  -  rzucił Lou i zniknął z pola widzenia. Za chwilę wrócił zdenerwowany -  To on!
 -  Kto?
 -  To ten włamywacz!
 -  Harry?
 -  No! -  Wydukał Louis- Co robimy?!
Za chwilę domofon odezwał się u Zayna.
 -  Do następnego domu, do którego zadzwonił Harry był dom Liama.
 -  Poczekajcie. Zaraz załatwię tą sprawę -  powiedział Liam i wyszedł.
Drzwi były otwarte i słychać było, co mówił. Głos Liama był bardzo zaspany.
 -  Proszę  - powiedział mało grzecznie. Nie słyszeliśmy tego, co mówił Harry, tylko to, co mówił Liam
 -   Która to jest godzina?! Harry, przecież nie masz tu wstępu! Megan nie ma. Nie wejdziesz tu. Jesteś persona non grata na Wiśniowej.  Spotkamy się na koncercie, albo na próbie. Teraz jest noc i chcę spać. Nawet nie próbuj dzwonić do innych. U wszystkich znajdziesz taką samą odpowiedź. Idź spać do hotelu  -  Liam odłożył słuchawkę i domofon zaczął znów dzwonić u Louisa.
 -  Nie wytrzymam! -  Rzucił Louis. Eleanor się wkurzyła.
 -  Ty nigdzie nie pójdziesz. Jeżeli co, to ja pójdę - rzuciła - Jakie mam prawo? Przecież jestem waszą menadżerką -  rzuciła do Lou, który się zawahał, czy ma prawo wysyłać Ellie. Zobaczyłam, że Eleanor wstaje i wychodzi. Słyszałam jakieś dzikie wrzaski i nie wiedziałam, co się dzieje.
 -  Wszyscy słyszą? -  Zapytał Lou.
 -  Nie, ja nie słyszę -  powiedziałam.
 -  Ja też nie -  rzuciła mama.
 -  To będę tłumaczył -  powiedział -  no… może nie wszystko. Chce się koniecznie ze mną widzieć, bo Ellie dała mu jasno do zrozumienia, że go nie wpuści i zaraz wezwie policję.
 -  Louis, ty nie wychodź -  powiedział Liam  -  chyba, że wyjdziemy wszyscy…
 -  No to idźcie na odsiecz tej biednej Ellie… -  zdenerwowała się mama.
 -  To my zaraz wracamy -  rzuciła Danielle.
Potrwało to dobrą chwilę, zanim wszyscy wrócili. Usłyszałyśmy z mamą odgłos syreny policyjnej.
-  Co tam się dzieje matko najświętsza… -  powiedziałam do mamy.
 -  Czy ty Harryego wymeldowałaś z domu, w którym mieszkasz?
 -  No tak, zaraz po rozwodzie. Zgłosiłam, że nie mieszka na Wiśniowej.
 -  No to teraz już na pewno przyleci do Polski - powiedziała mama - nie znalazł oparcia w zespole, to ma dwa wyjścia. Pojedzie do swojej mamusi, albo do twojej mamusi…
 -  Mamo? Może ja przylecę jutro do was?
 -  Ty się tu nie pojawiaj, bo on liczy, że ty tutaj jesteś.
 Louis przyznał mamie rację. Po kolei wszyscy zaczęli wracać.
 -  I co? -  Zapytałam.
 - Mówił, że znajdzie dzieci… - Powiedział  Zayn.
 -  Skurczybyk -  zdenerwowała się Dominika.
 -  Słuchajcie, robimy naradę!
 -  U kogo?
 -  Możecie przyjść do nas -  powiedział Liam.
 -  Nie, bo Jasmine.
 -  To przyjdźcie do nas -  rzucił Zayn -  Kazik już jest.
Doma  odeszła od komputera. Poszła chyba otwierać drzwi.
 -  To było straszne -  powiedziała Ellie do mnie -  on był całkiem zalany, wręcz bełkotał… Może go trzeba wsadzić na odwyk?
- Ale on nie będzie chciał.
 -  Trzeba mieć mocny bodziec, gdyby wiedział, że byś wróciła do niego, to może by poszedł -  powiedział Zayn.
 -  Mówisz to z doświadczenia? -  Zapytał Liam.
 -  Tak. Żebyście wiedzieli -  odpowiedział -  Gdyby Dominika nie zgodziła się wrócić do mnie, to bym się chyba zapił…
Za chwilę u Zayna i Dominiki byli wszyscy. Wiadomo po za dziećmi, które spały. Zadzwoniła czyjaś komórka. Zobaczyłam, że mama odbiera telefon.
 -  Och! Michał dzwoni! -  Powiedziała mama. Streściła mu całą sytuację -  Możesz wziąć urlop? Musimy wyjechać! Dobrze. Pogadaj. Trzymamy wszyscy kciuki.
 -  Pozdrawiamy wszyscy.
 -  Pozdrawiają cię wszyscy. Jak to skąd? No siedzą wszyscy na Skype i debatujemy. Pozdrowienia macie  -  rzuciła mama odrywając się na chwilę od komórki. Gremialne pozdrowienia poszły również od wszystkich -  no i co z tego? Myślisz, że nie wiem która jest godzina? Wszystko dzieje się na bieżąco.  Opowiem ci wszystko, jak wrócisz do domu. Tak. Dobrze, to na razie. Pa.
 -  O której Michał wraca z pracy?
 -  Gdzieś koło siódmej…
 -  A dzisiaj nie lata?
 -  Nie, dzisiaj nie.
 -  To dobrze.
 -  No dobrze, bo czasami wychodzi i nie ma go trzy dni -  powiedziała mama -  Gdyby co, to najwyżej pojadę do Gabrieli.
 -  Do jakiej Gabrieli? Przecież ona jest w Tokio.
 -  Nie do waszej Gabrieli, do byłej sąsiadki. Dobra. Gdyby ktoś, coś wiedział to dajcie znać. Jeden sygnał na komórkę i zaraz jestem na Skype powiedziała mama.
Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Wiedziałam, że na Wiśniowej trwa narada, ale nie było sensu, abym w tym uczestniczyła. Komórkę miałam wyciszoną, żeby nie obudzić Nialla, ale gdy na nią zerknęłam, zobaczyłam że ktoś dzwonił. Popatrzyłam, były to telefony od Harryego. Smsy też… Wyłączyłam czym prędzej komórkę.  Zastanawiałam się, gdzie Niall ma komórkę. Weszłam po cichu do pokoju                  i zobaczyłam, że komórka leży obok łóżka… Wzięłam ją na taras i zobaczyłam, że były telefony również od Harryego.  Też ją wyłączyłam. Dopiero potem wpadłam na to, że mogłam skasować te wiadomości.  Jezu, Megan jak ty ciężko myślisz… Niall spał, jak zabity. Nic go nie ruszało. Ponieważ cicho chrapał, wiedziałam że śpi. Trochę się tym zdenerwowałam, ale pomyślałam, że i tak i tak bym musiała mu powiedzieć. Włączyłam Skype… Napisałam do wszystkich, żeby się odzywali do nas na komputer, gdyż wyłączyliśmy komórki, bo Harry wydzwaniał i na mój i na Nialla telefon.  Rozłożyłam sobie fotel. Nie wiem, kiedy zasnęłam. Poczułam w pewnym momencie dotknięcie. Podskoczyłam, jak oparzona. Na szczęście był to Niall.
- Coś ci się złego śniło? To wszystko przez to, że tutaj spałaś, a ja na łóżku, a właśnie… Jak to się stało, że ja spałem rozebrany na łóżku? -  Powiedział.
 -  Zaszkodził ci szampan -  powiedziałam ochłonąwszy z wrażenia.
 -  Nie wiesz, co się stało z moją komórką? Szukałem jej wszędzie.
 -  Och, przepraszam cię, ale były pewne sprawy w nocy i musiałam ją wyłączyć.
-  Co się stało?! -  Zdenerwował się i usiadł obok.
Widocznie miałam minę nietęgą, bo przysunął się bliżej i objął ramieniem. Wszystko mu opowiedziałam. Zdenerwował się nie na żarty.
 -  Jak on śmie się wtrącać w twoje życie?!
Niall był tak zdenerwowany, że zarządził pójście na śniadanie.
 -  Wiesz?! Może lepiej, żeby nam przywieźli -  zdecydował.
Byłam tak zdenerwowana, że nic nie odpowiedziałam. Po pierwsze nie miałam ochoty na jakiekolwiek jedzenie, a po drugie bałam się o dzieci, bo nie miałam żadnej informacji od mamy. Niall zniknął, by wpuścić kelnera, a ja się rozkleiłam. Kiedy wtoczył wózek na taras i zobaczył, że płaczę, dopadł do mnie i zapytał:
-  Co się stało?!
 -  Nerwy mi puściły…
 -  Jak chcesz, możemy lecieć do Warszawy -  powiedział, gdy wyłuszczyłam o co mi chodzi.
W tym momencie odezwał się Skype. Pokazała się mama. Równocześnie z tym Niall włączył komórkę  i zaczął czytać smsy od Harolda. Zobaczyłam, że zrobił się biały. Mama powiedziała, że zaraz wyjeżdżają do Poznania, do ciotki Miry. Ucieszyłam się bardzo.
 -  Mały Joe nic nie powie? -  Zapytałam.
 -  Nie. Przyjedzie do Poznania. Powiedział, że w Poznaniu jeszcze nie był i chętnie zwiedzi.
 -  A będzie Błażej? -  Zapytałam.
 -  A to nie wiesz, że Błażej studiuje w Poznaniu? O, cześć Niall! Jak się miewasz?
 -  A dziękuję. Nie najlepiej.
 -  Dobrze, że masz Nialla jako ochronę – powiedziała  -  muszę kończyć, bo wyjeżdżamy za chwilę. Nie dajcie się zlokalizować przez komórki -  krzyknęła na koniec i się rozłączyła.
 -  Niall, czemu jesteś taki biały?
 -  Zostaliśmy zlokalizowani -  powiedział.
 -  Jak to!? -  Zapytałam.
 -  Napisał mi, że jestem na Jamajce i zapytał, co robię z jego żoną.
 -  Nie napisał byłą?
 -  Nie.
 -  Niall… Jemu odwaliło.
 -  Wiem.
 -  I co teraz robimy? O której wysłał ci tego sms’ a?
Niall sprawdził.
 -  O jedenastej trzydzieści.
 -  Jezus! Maria! Mam nadzieję, że tu nie przyleci…
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Podskoczyłam przerażona. Niall zbladł.
 -  Poczekaj tu. Pójdę otworzyć.
 -  Niall, zostań tu. To jest sprawa między mną, a nim.
Za drzwiami stał ślusarz. Odetchnęłam z ulgą.
 -  Przyszedłem naprawić ten zamek. Szampan był dobry?
 -  To pan ma na imię Louis? -  Zapytałam.
 -  Tak. To z przeprosinami, że nie zrobiłem od razu tego zamka.
Szybko się uwinął i powiedziałam:
 -  To teraz pan wchodzi do łazienki i sprawdzamy, czy działa.
 -  Z panią zawsze.
 -  Nie. Wchodzi pan sam -  odparłam.
Po parokrotnym otwarciu i zamknięciu drzwi, doszłam do wniosku, że są naprawione.
Louis wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Wyszłam na taras do Nialla i usiadłam koło niego.
 -  I co teraz chcesz robić? Dzieci są bezpieczne. Gorzej z nami.
 -  A skąd wiesz, że on na pewno wie, że tu jesteśmy?
 -  Podał mi nawet nazwę naszego hotelu…
Zrobiło mi się słabo.
 -  Może zmieńmy hotel? Pod żadnym pozorem nie włączajmy komórek.
 -  Słuchaj, przecież on nie może cię tak prześladować. Jesteś już jego byłą żoną -  popatrzył mi prosto      w oczy.
 -  Tak, ale on nie przyjął tego do wiadomości -  odpowiedziałam.
Zaczęłam cała drżeć. Niall to zauważył i zapytał:
 -  Zimno ci?
 -  Nie -  powiedziałam zdenerwowana -  To nerwy.
Przytulił mnie do siebie bardzo mocno.
 -  Ważne, że nie jesteś sama.
Faktycznie poczułam się szczęśliwa, że jestem z Niallem.
 -  Teraz coś zjemy. Co ci nałożyć?
 -  Napiję się kawy -  powiedziałam.
 -  Musisz coś zjeść.
 -  Nie, nie mam ochoty.
 -  Musisz! Chcesz lody?
 -  Nie, dziękuję. Naprawdę nie będę nic jadła…
 -  Nie ma mowy. Wujek Niall nie pozwoli na to -  zaczął żartować.
 -  Kiedy awansowałeś do „wujka”?
 -  No przecież zwykle tak mówisz do mnie.
 -  To przy dzieciach. Przecież ani razu się tutaj do ciebie tak nie odezwałam.
 -  Faktycznie -  ucieszył się.
Niall usiadł koło mnie i przytulił mnie drugi raz.
 -  Przestań się tak denerwować. Jestem tu. Z tobą. Powiem temu kretynowi, co o nim sądzę, jeśli tu się pojawi.
Zaczęłam płakać, jak małe dziecko. Niall trzymał mnie w objęciach i głaskał po głowie.
 -  Uspokój się.
 -  Niall, jesteś taki dobry dla mnie -  wyłkałam.
Nie wiem, jak to się stało, że mnie… pocałował. Zrobiło mi się gorąco, ale było to bardzo miłe uczucie. Poczułam miliard motyli w brzuchu. Nawet nie... Tam były wszystkie gatunki zwierząt! 
   W tym momencie ktoś znowu zapukał do drzwi. Podskoczyliśmy obydwoje i Niall powiedział:
 -  Ja pójdę. Ty otwierałaś poprzednio.
Usłyszałam podniesione głosy i za chwilę usłyszałam chlust wody i usłyszałam słowa:
 -  Nie wracaj tutaj!
Za chwilę Niall wypadł na taras. Spod tarasu wypływał Harry.
 -  Chodź do środka -  zażądał Niall.
Weszliśmy do pokoju, Zamknęliśmy taras, zasłoniliśmy okna i Niall zadzwonił po ochronę. Harry wgramolił się na taras i chciał się koniecznie dostać do środka.
 -  Idziemy -  rzucił Niall i chwycił mnie za rękę.
Wyszliśmy po cichu z bungalowu i zaczęliśmy szybko oddalać się od niego. Gdy byliśmy na końcu drogi prowadzącej do recepcji, usłyszałam wołanie:
 -  MEGAN!!!!!!
 -  Nie odwracaj się. Idziemy -  powiedział Niall.
Wpadliśmy do recepcji, a Niall wrzasnął:
 -  GDZIE TA OCHRONA?! Dwa razy byśmy byli zabici! Proszę nas gdzieś schować!
 -  Może w stołówce?
 -  Nie! -  Rzucił -  Macie skarbiec? Każdy porządny hotel go ma. Możecie nas tam zamknąć.
-  Ale tam deponujemy tylko rzeczy klientów i nie wpuszczamy nikogo.
 -  Dobrze, to chcę zdeponować ten zegarek i chcę to zrobić osobiście z tą panią. Czy pani rozumie, że nam grozi niebezpieczeństwo?
Recepcjonistka się zgodziła. Poprowadziła nas na zaplecze. Był to chyba ostatni moment, bo zaczął energicznie dzwonić dzwonek w recepcji.
 -  Nas tu nie ma  -  powiedział Niall do kobiety.
 -  Oczywiście -  odrzekła i wyszła do recepcji.
Usłyszeliśmy, jak mówi:
 -  Ci państwo pobiegli przed hotel. Bardzo się śpieszyli, bo mieli wykupioną wycieczkę. Tak statkiem płyną na Kubę. Kiedy powrót? Za pięć dni -  odpowiedziała.
Szepnęłam Niallowi do ucha:
 -  Chyba skorzystamy z tej wycieczki.
 -  Czyś ty na głowę upadła?! Przecież on nas będzie tam szukał. Założysz mu sprawę w sądzie, ja będę świadczył -  powiedział – przypuszczam, że parę innych osób też się znajdzie.
Z dobre dziesięć minut siedzieliśmy w schowku, gdy przyszła po nas recepcjonistka.
 -  Odjechał jakimś samochodem. Skierowałam go do portu. Powiedziałam, że płyną państwo na Kubę  na wycieczkę.
Wzięłam głęboki oddech. Niall wsunął coś dziewczynie w rękę. Podziękował i wróciliśmy do pokoju.
 -  Nie możemy tu zostać -  stwierdziłam.
 -  Jak on pojedzie na Kubę, to możemy -  rzucił.
 -  A jak stwierdzi, że nie ma nas na statku, to wróci tu. Zachowuje się, jak szaleniec.
 -  No przecież widziałem… Jakby był naćpany -  zdenerwował się Niall.
Wyszliśmy na taras i Niall zaczął jeść śniadanie.
 -  Cześć robaczki -  usłyszeliśmy.
 -  Cześć Louis -  powiedział z wypchanymi ustami Niall.
 -  O śniadanko -  powiedział.
 -  Louis, jesteśmy po strasznych przeżyciach.
-  Co się stało?!
 -  Harry się tu pojawił.
 -  Skąd się dowiedział, że tu jesteście?!
 -  Pierwsze dowiedział się od Kazika, że jesteśmy na Jamajce, a potem nas zlokalizował przez komórki -  rzucił Niall przełknąwszy wcześniej to, co miał w buzi.
 -  On jakiś niebezpieczny się zrobił.
 -  Też tak uważamy. Chyba ma coś z głową.
-  Ale bo się naćpał – powiedziałam  -  Teraz jest w pogoni za nami na Kubę.
 -  Może przenieście się do innego hotelu?
 -  Wszystko jest pozajmowanie -  powiedział Niall -  czy możesz zadzwonić do Dereka, aby załatwił sądowy zakaz zbliżania się do Megan? Jest naprawdę niebezpieczny.
 -  Zaraz to zrobię  -  rzucił Louis  -  Muszę z nim w ogóle pogadać. On naprawdę powinien się leczyć… Najpierw rzuca biedną dziewczynę, zostawia z dwójką dzieci, a teraz raptem zachciało mu się do niej wrócić! -  Zdenerwował się -  Dobra! Muszę lecieć. Zadzwonię, jak coś uzgodnię.
 -  Tylko na Skype’ a -  powiedział Niall.
Niall w trakcie rozmowy zdążył się już najeść i znowu usiłował coś we mnie wepchnąć.
 -  Niall, ja naprawdę nie jestem głodna - odrzekłam mu.
 -  Przez tego kretyna nie będziesz chodziła głodna -  powiedział -  Gdyby nie ten cholerny kontrakt, to dawno byśmy się go pozbyli. Niszczy reputację naszego zespołu, ale kontrakt niestety nas zobowiązuje… Lepiej, żeby trzymali nas od siebie z daleka -  rzucił.
 -  Kogo? -  Zapytałam.
 -  Mnie i Harryego -  odparł.
 -  A kiedy wy macie następny koncert?
 -  Teraz mamy wakacje. Przed samymi świętami mamy koncert z kolędami. Nagrywamy w BBC.
 -  To może będziesz bezpieczny -  powiedziałam.
 -  Tam na pewno -  potwierdził.
Ucieszyłam się z tego powodu. Niall zamknął laptopa i powiedział:
 -  Na czym żeśmy skończyli, za nim ten debil przyszedł? Chyba na jakiejś bardzo sympatycznej rzeczy… -  popatrzył na mnie z figlarnym uśmieszkiem.
 -  Masz rację, że na bardzo sympatycznej rzeczy -  odpowiedziałam.
 -  To może byśmy tak kontynuowali? -  Zaproponował.

 -  Czemu nie? -  Rzuciłam i przysunęliśmy się do siebie.
________________________________
Soł? Dzieje się, oj dzieje :D 
Zgodnie z obietnicą- dodany <3 
Dzięki za zaglądanie na Wattpad * 4 rozdział powinien pojawić się w przeciągu kilku dni xx* - oczywiście stale Was zachęcam do czytania xx
Co do rozdziału... Jestem z niego bardzo zadowolona :3 Nie wiem, jak Wy, ale ja tak, ta satysfakcja...
Miarka Harry'ego się przebrała, życie... Nieprawdaż?
Dzięki za ponad 30,5 TYSIĘCY wyświetleń <3 Znaczy to dla mnie bardzo dużo Kochani i mogę Wam tylko podziękować, chociaż nie..... Obdarowuję Was ogromnym hugiem. Tak wirtualnie :D
  Piszcie w komentarzach, co sądzicie :) xx
                                                                                         Meg xx

2 komentarze:

  1. WOOW! Super rozdział! ♥
    Harry zachowuje się jak na haju O.o
    Meg i Niall - jak śłodko *o*
    NIECH BĘDZIE MAŁY HORANEK ♡
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, Boże kocham Cię za Małego Horanka xD Zobaczę, co da się zrobić xD Promise xx

      Usuń