- Dobre jedzonko - powiedział- Co tobie nałożyć?
- Jeszcze nie zdążyłam zjeść tego, co mam na
talerzu - odpowiedziałam.
- Nie smakuje ci?
- Smakuje, ale jem trochę wolniej, niż ty.
Gdy skończyłam to, co miałam na talerzu, Niall kończył już
trzeci talerz…
- To bardzo dobre! Będzie ci smakować, na pewno!
- Dobrze. Możesz mi nałożyć. ALE NIE ZA DUŻO! - Powiedziałam, gdy zobaczyłam, ile mi nakłada.
Zdjął z talerzyka ¾ porcji i podał mi.
- Niall, pamiętaj że ja jem ¼ tego, co ty.
W odpowiedzi kiwnął głową. Po zjedzeniu tej porcji, miałam
już dosyć. Niall chciał mi nakładać następne dania, ale podziękowałam.
- To jak ty jesz 1/4!? Ty jesz 1/40! - Zdenerwował się.
- Rzeczywiście to danie było pyszne, ale już mi
wychodzi jedzenie uszami.
- Pokaż! - Zaczął się przyglądać.
Walnęłam go, aż o mało nie upuścił talerza, ale trzymał go
mocno. Faktycznie skosztował wszystkich potraw, które przywieźli i zapewne
wyrobił sobie odpowiednie mniemanie na temat kuchni.
- A wiesz, jak to się wszystko nazywa? - Zapytałam.
- Nie wiem… I tu mam dylemat, bo jak jutro będę
chciał coś na obiad, to nie będę wiedział co…
- To poproś, żeby ci podpisali - zaproponowałam.
Ucieszył się na tą myśl.
- Co teraz z tym zrobić? - Zapytał.
- Wystaw za drzwi - rzuciłam podając mu talerz, który postawił na
wózku.
- Tyle jedzenia zostało… Może zostawimy na
później?
- Niall… przywiozą świeże.
- Ja nie lubię, kiedy tyle jedzenia się marnuje.
- To nie zamawiaj tyle.
- Ja naprawdę nie wiem, co mi smakowało, a co
nie.
- A było coś, co ci nie smakowało?
- No… nie.
- No właśnie. Następnym razem poproś, żeby przynieśli
menu. Najchętniej z obrazkami, będziesz wiedział, co jesz.
Niall usiadł na łóżku i prawie, że mi zmiażdżył nogę.
- AŁA - wrzasnęłam.
- Przepraszam! - Zerwał się - Żyjesz?!
- Jeszcze tak.
- Zapomniałem, że masz tę nogę... - Prawie, że płakał - Nie dodać ci lodu?
- Nie, możesz już zabrać. Łóżko jest całe mokre.
- To wymienię ci.
- Nie, już nie.
- Przespałbym się.
- No tak. Po jedzonku trzeba zawiązać sadełko - zaczęłam się śmiać.
Niall spochmurniał.
- To prześpij się teraz, a ja pójdę na taras - rzucił.
Faktycznie spało mi się bardzo dobrze. W pewnym momencie
poczułam, że ktoś na mnie patrzy i to mnie obudziło.
- Czemu się tak na mnie patrzysz?! - Zapytałam, gdy siedziałam już na łóżku.
- Nie zrywaj się tak!
- Nie wiedziałam, że to ty się tak na mnie gapisz.
- Nie chciałem cię budzić, ale muszę iść do
łazienki.
- No to idź do tej toalety i się nie przyglądaj
mi się tak badawczo, jak będziesz wracał.
- Przepraszam - mruknął i zamknął się w toalecie.
Przysnęłam znowu. Obudziło mnie pukanie. Chciałam krzyknąć,
ale usłyszałam:
- Megan! Megan!
- Niall, gdzie do cholery jesteś?!
- No jak to gdzie?! W toalecie! Drzwi się
zatrzasnęły i nie mogę otworzyć! Czy możesz zadzwonić po obsługę? - Łkał pod
drzwiami.
Wstałam i dokuśtykałam do drzwi toalety. Szarpnęłam za
klamkę, która została mi w garści.
- Cholera jasna! - Burknęłam pod nosem.
- Co mówisz? - Usłyszałam
zza drzwi. Zastanawiałam się, jak podważyć drzwi, ale nic nie przychodziło mi
do głowy. Musiałam zadzwonić po obsługę.
Wybrałam numer recepcji. Znowu…
- Dzień dobry. Dzwonię z bungalowu dla
nowożeńców. Czy możecie przysłać jakąś złotą rączkę? Bo mój partner zatrzasnął
się w łazience i nie może wyjść…
- Ależ oczywiście - usłyszałam odpowiedź i za pięć minut ktoś
zapukał do drzwi.
- Megan! Dowiedz cię, kto to jest!
- A może ty pójdziesz otworzyć? - Zdenerwowałam się.
Poszłam otworzyć. Za drzwiami stał bardzo przystojny
mężczyzna. Był bardzo opalony i umięśniony. Wysoki brunet z brązowymi oczami.
Wytłumaczyłam, co się stało i pokazałam klamkę.
- Czyżby pani chciała się pozbyć swojego
towarzysza? - Powiedział mężczyzna.
- Nie, no skądże.
- Megan, ja to wszystko słyszę!
- Niall, spokojnie. Zaraz pan cię uwolni.
- Ile będzie trwało to „zaraz”?
„Zaraz” potrwało jednak trochę, bo pan nie miał odpowiednich
narzędzi i musiał pójść z powrotem po nie, a Niall się co raz bardziej
niecierpliwił.
- No kiedy on to zrobi?! - Denerwował się.
- Poszedł po narzędzia - rzuciłam- Ale z niego przystojniak! Ręce i
majtki opadają!
- Co mówisz?! Jesteś bez majtek?! Co on ci zrobił?! Ja mu do
cholery dam!
- Nic mu nie dawaj. Ale przystojny, jak nie wiem
co. Dawno nie widziałam tak przystojnego faceta.
Niall się zdenerwował nie na żarty.
- Zabiję go chyba! Ile czasu mam tu siedzieć?!
- Zaraz wyjdziesz.
- Tak… zaraz…
W tym momencie przyszedł inny mężczyzna. Był gruby, łysy z
lekkim zezem. Chwilę pomanipulował przy drzwiach i Niall był wyzwolony. Wypadł
z łazienki i stanął jak wryty. Obejrzał faceta z wszystkich stron. Popatrzył na
mnie zdziwiony, a ja grzecznie podziękowałam za uwolnienie go. Pan stwierdził,
że trzeba będzie naprawić zamek, ale do tego potrzebny jest ślusarz, który
przyjdzie jutro. Podziękowaliśmy i zamknęliśmy za nim drzwi.
- To jak my będziemy teraz sikać? - Zdenerwował się Niall.
- Bez podglądania - odpowiedziałam mu - myć się też będziemy bez podglądania.
Niall się na wszystko zgadzał.
Obsługa hotelowa latała do nas prawie non stop. Przypuszczałam,
że jak wyjedziemy, złożą ręce do Boga. Niall po wyjściu z toalety stwierdził,
że chciałby się czegoś napić. Zadzwonił do recepcji i poprosił, żeby przywieźli
szampana. Stwierdził, że recepcjonistka była bardzo miła. Za chwilę ktoś
zapukał do drzwi. Za drzwiami stał stolik, na którym był szampan, truskawki w
czekoladzie oraz termos z lodami, tort
czekoladowy i kosz owoców. Niall był zachwycony.
- Ale miła ta obsługa tutaj - stwierdził.
Nie minęło półgodziny, gdy poczułam że palą mnie plecy.
- Niall, czy możesz obejrzeć moje plecy?
- A co się stało?
- Jakoś dziwnie mnie pieką, właściwie palą…
- Pokaż
Zdjęłam koszulkę.
- Jezus Maria! Przecież ty jesteś spalona!
- Nie wiem, jak i co, ale kombinuj śmietanę.
Tylko to mi pomoże - powiedziałam.
Leżałam na brzuchu. Noga mnie bolała, bo miałam w
nienaturalnej pozycji, a Niall zastanawiał się, co ma zrobić.
- Niall! Zadzwoń do recepcji i poproś o
śmietanę! - Powiedziałam twarzą w
poduszkę.
- Co?! Nie rozumiem…
Podniosłam głowę i wrzasnęłam:
- ZADZWOŃ DO RECEPCJI I POPROŚ O ŚMIETANĘ!!!!!!!
W błyskawicznym tempie śmietana została dostarczona. BITA
ŚMIETANA. Niall się ucieszył.
- O! Bita śmietana!
- JAK TO BITA?!
- No bita
- Idioto! Miałeś załatwić zwykłą śmietanę!
Złapał za słuchawkę, ale chyba było mu głupio dzwonić, więc
wybiegł z bungalowu i gdzieś pobiegł. Plecy co raz bardziej mnie paliły.
Czułam, jakbym płonęła. Po piętnastu minutach oczekiwania, byłam już tak
wściekła, że stwierdziłam, że chyba pójdę pod prysznic. Wstałam i dokuśtykałam
do łazienki. Weszłam pod prysznic, oczywiście rozbierając się wcześniej. Puściłam sobie zimną wodę. Weszłam i wyskoczyłam, jak oparzona.
- AAAAAAA zimne! - Wrzasnęłam.
W tym momencie usłyszałam tupot stóp i nie zdążyłam chwycić
za ręcznik, jak Niall znalazł się
w łazience.
- Niall! WYNOŚ SIĘ STĄD! - Wrzasnęłam panikując.
Niall patrzył w sufit, ale nie wychodził.
- Przyniosłem śmietanę, taką jak chciałaś…
- To mnie posmarujesz w pokoju, teraz wyjdź stąd
- powiedziałam.
Patrząc w sufit, Niall obrócił się na pięcie i wyrżnął głową
w futrynę.
- AŁA! - Wrzasnął.
- Niall, czy ty masz zamknięte oczy?
- Nic nie widziałem! - Zaczął się pośpiesznie tłumaczyć.
- Przyłóż sobie coś zimnego!
- Może być śmietana?
- POWIEDZIAŁAM COŚ ZIMNEGO!
- No nie mam tasaka!
- Wiaderko od szampana jest zimne!
- A co mam zrobić z tą śmietaną?
- Postaw obok! - Warknęłam.
- Czy tu jest stolik? - Zapytał.
- Nie. Stoisz do mnie tyłem. Możesz otworzyć
oczy.
Niall poszedł w kierunku pokoju. Delikatnie zawinęłam się w ręcznik,
bo plecy jednak wciąż paliły. Przypomniałam sobie, że muszę założyć majtki,
więc czym prędzej cofnęłam się do łazienki. Włożyłam majtki i szybko zawinęłam
się ponownie w ręcznik. Zaczęłam szukać stanika, ale okazało się, że został na
łóżku. Weszłam do pokoju. To, co
zobaczyłam, przyprawiło mnie o atak śmiechu. Niall wyglądał, jak UFO.
Faktycznie przykładał wiaderko do głowy, a z wiaderka wystawał szampan.
- Z czego się śmiejesz? - Zapytał.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa., Znowu parsknęłam
śmiechem. W tym momencie zadźwięczał Skype.
- Robaczki, co porabiacie?!
- NIC - warknął Niall.
- Ooo! Widzę, że Megan roznegliżowana! Co wy
wyrabiacie? Co tam się dzieje?
- NIC - warknęłam
ja.
- No przecież widzę, co się dzieje…
- To może pozornie tak wyglądać. Pokazać ci
swoje plecy?
Nie myśląc, gdzie jest Niall, odwróciłam się do komputera i
zdjęłam ręcznik, aby zaprezentować opaleniznę.
- Widzisz?
W tym momencie zobaczyłam minę Nialla. Zerknęłam w dół i
dotarło do mnie, co się stało. Louis leżał przy komputerze i wył ze śmiechu.
Niall siedział z bardzo dziwną miną, trzymając wiaderko przy głowie, a ja
stałam między nimi po środku. Zdecydowałam się, że położę się na brzuchu na
łóżku, co czym prędzej zrobiłam.
- Niall, zazdroszczę ci widoków - powiedział Louis.
- Zamknij się Louis - warknęłam między jednym, a drugim oddechem - i wyłącz się, bo Niall musi mi posmarować plecy.
- To się chętnie
przyjrzę… - usłyszałam.
Niall zdenerwował się i podbiegł do laptopa.
- Ty brut… - usłyszeliśmy jeszcze.
- Niall, ja cię strasznie przepraszam…
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział.
- Posmaruj te plecy, błagam. Straszne głupoty robię, bo mnie tak palą.
- Dla mnie możesz robić takie głupoty - odpowiedział - jak mam ci to posmarować?
- W kosmetyczce mam płatki kosmetyczne. Idź i
przynieś je.
- A co tam będę się chrzanić. Nie będę ci
grzebać po kosmetyczce.
- Ale możesz mi grzebać.
- Już, nie gadaj. Posmaruję cię.
Poczułam zimno na plecach.
- Jezus! Maria?! Czy ta śmietana jest mrożona,
czy co?! – Zaczęłam wrzeszczeć.
Bardzo delikatnie, muszę przyznać Niall zabrał się do pracy
i bardzo systematycznie. Każdy kawałek moich pleców został dokładnie wysmarowany.
Śmietana zaczęła spływać na łóżko, więc z przerażeniem
pomyślałam, że trzeba będzie pójść znowu do recepcji…
- Niall, czy możesz mi dać jakiś ręcznik? Bo
śmietana zaczyna mi spływać na cycki…
- To mogę polizać?
Walnęłam go poduszką i popełniłam przez to błąd… Musiałam się jeszcze bardziej rozpłaszczyć na
łóżku. Niall poszedł do łazienki i przyniósł jakiś ręcznik.
- Gdzie mam ci wytrzeć? - Zapytał.
- Daj go tutaj. Połóż tylko - warknęłam na niego.
Powycierałam śmietanę z niepożądanych miejsc i powiedziałam:
- Oddaj mi teraz poduszkę.
- Przecież ci nie jest potrzebna - stwierdził - masz naturalną.
- Nawet dwie - odwarknęłam mu.
Gdy odzyskałam poduszkę, ułożyłam się na niej i
powiedziałam:
- Teraz się napiję szampana.
Niall otworzył szampana i nalał do kieliszków.
- Napoić cię?
- Nie, sama wypiję.
- A może ci jakoś pomóc?
- Nie dziękuję - warknęłam.
- A może jednak?
- NIE. Dawaj do cholery tego szampana. Muszę się
od stresować.
- Jak chcesz, zrobię ci masaż.
- NA RAZIE CHCĘ SZAMPANA.
Podał mi kieliszek i stwierdził:
- Za mile rozpoczęty urlop.
- Złośliwiec - powiedziałam.
Poprawiłam się na poduszce i popijałam szampana. Gdy sobie
wszystko uświadomiłam, zachciało mi się
śmiać i zaczęłam się dusić ze śmiechu.
- Dobrana z nas para - powiedziałam.
Do Nialla dotarł komizm sytuacji.
- Rzeczywiście - wykrztusił z siebie.
Dopiliśmy szampana i w głowie mi trochę zaszumiało. W pewnym
momencie uświadomiłam sobie, że noga chyba przestała mnie boleć, więc
stwierdziłam:
- Idziemy na spacer.
- Jak to? - Zdziwił się - z tą śmietaną?!
- Nie. Wytrzesz mnie.
- Z całą przyjemnością. A jak mam to zrobić?
- Weźmiesz trochę papieru toaletowego i wytrzesz
mnie.
- Fuj…
- No, czystego papieru. Tylko delikatnie.
Wiedziałam, że dzisiaj spać nie będę mogła, więc chciałam
odwlec czas, kiedy trzeba będzie to zrobić.
- Niall, muszę się przebrać.
- To się przebieraj - powiedział i się nawet nie ruszył.
- Przy tobie się przebierać nie będę.
- No już pokazałaś swoje okazałości…
- Bardzo cię za to przepraszam - powiedziałam.
Wytarł śmietanę, podał ręcznik i wyszedł na taras. Wstałam i
poszłam do łazienki. Wzięłam chłodny prysznic, ubrałam się w sukienkę bez
pleców, aby nic mnie nie uwierało, podmalowałam się, uczesałam i wyszłam z
łazienki. Jeszcze się cofnęłam, bo doszłam do wniosku, że się nie
poperfumowałam. Kiedy wyszłam na taras, Niall aż gwizdnął.
- Ale wyglądasz. Jak laska.
- A co? Nie mogę?
- No, super!
- No to idziemy
- A pewnie. Muszę w tutejszych facetach wzbudzić
zazdrość - rzucił zrywając się z leżaka.
- A jak tam twój guz? - Zapytałam.
- Jeszcze trochę boli…
- To co? Idziemy teraz w lewą stronę?
- A musimy gdzieś iść? Nie możemy posiedzieć na plaży?
- Powiedział Niall.
- Może masz rację. Możemy posiedzieć na plaży.
Jak sobie zażyczył, tak było. Na plaży były wystawione
kosze, więc usiedliśmy w jednym z nich. Ja na wszelki wypadek się nie
opierałam.
- Niall, czy zostało jeszcze trochę śmietany?
- Tylko słodka, a co?
- Zastanawiałam się, czy na okłady jeszcze
starczy.
- Aż tak cię boli?
- Nie jest to przyjemne… uwierz mi.
- Wierzę. Też się na różowego prosiaczka opalam.
- Jakoś nie zauważyłam.
- Bo nie miałem czasu się opalać… Jutro już będę
cię pilnował, żebyś nie spała za długo na słońcu - powiedział.
- Jutro to ja na słońce nawet nie wyjdę i nie
spojrzę - powiedziałam - dzisiaj to było czyste wariactwo.
- Masz rację… - przyznał- Ale zaczęliśmy zacieśniać więzy.
Szturchnęłam go w bok.
- Ała - powiedział.
- Nie udawaj, że cię bolało - zaczęłam się śmiać.
- Mam cię szturchnąć?
- Lepiej nie... - Odpowiedziałam.
W dali przepływał jakiś statek, a Niall powiedział:
- Popłynąłbym w taki trzymiesięczny rejs.
- To chyba po zakończeniu kariery… - powiedziałam. Trochę się naburmuszył.
- Nic prywatności, nic! - Zaczął mruczeć pod nosem.
- No o co ci chodzi?! Sam przecież chciałeś - sprowadziłam go na ziemię.
- No, chciałem - przyznał.
- To teraz nie narzekaj. Ellie staje na głowie,
żebyście mieli koncerty, ja przesiaduję na tej cholernej stronie i odpowiadam
na kretyńskie pytania, Dan kombinuje nad waszym wizerunkiem i jeszcze wam źle?!
- Nie, no skąd! Ja tego nie powiedziałem! - Zaczął się jąkać.
Dotarło do mnie, że go zdenerwowałam. Zaczęłam się
zastanawiać, jak go rozluźnić. Na szczęście do kosza przyszedł kelner i zapytał
czy czegoś nam nie potrzeba.
- Czego się napijesz? - Zapytał Niall.
- Śmietany - zażartowałam.
- Macie śmietanę? - Usłyszałam pytanie.
Huknęłam go w bok, aż
podskoczył. Kelner ze zdziwieniem na niego popatrzył
- Coś mnie ugryzło - palnął.
- Napiję się szampana.
- Znowu? - Zdziwił się Niall.
- No co ja zrobię, że lubię szampana - zaczęłam zgrywać słodką idiotkę.
Niall popatrzył na mnie uważnie i chyba załapał, o co mi
chodzi.
- To poprosimy o szampana.
Gdy kelner przyszedł z szampanem, zapytał czy podać coś do
jedzenia.
- Nie dziękujemy - powiedziałam czym prędzej.
Kelner oddalił się szybko i zostaliśmy sami z szampanem.
- To za co wypijemy? - Zapytałam.
- Za widoki - powiedział Nialler.
Nie chciałam komentować „widoków”, więc wypiliśmy. Po pewnym
czasie Niall zaczął chichotać
- Z czego się śmiejesz?
- Z „widoków” - dopiero teraz do mnie dotarło, za jakie to on
„widoki” pił.
- Prosię - powiedziałam poważniejąc.
Niall dostał ataku śmiechu.
- Przestań, bo posikam się ze śmiechu - powiedział.
- Będę miała z czego się śmiać - powiedziałam - Na razie jest jeden zero.
Po wypiciu trzeciego kieliszka szampana, było mi wszystko
jedno, za co pił Niall.
_________________________________
No hej Wam, strasznie Was przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale po prostu nie miałam, jak więc z jednodniowym opóźnieniem wrzucam dzisiaj :)
Jak Wam się podobał?
Jak tam początek wakacji? Gdzie jedziecie, bądź gdzie jesteście? Pochwalcie się :D xx
~Meg
Rozdział super :)
OdpowiedzUsuńAktualnie jestem w Londynie ♥/Ola
O cholera... Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo teraz Ci zazdroszczę ;__________________; Ja też chcę >.<
UsuńChłopcy byli w tym samym czasie bo mieli wolne ale ich nie wiedziałam :// na kolonii jest taka dziewczyna która uważa ze jest directioner ale lubi tylko Harrego i że Niall ma krzywa mordę -;-
Usuń