czwartek, 12 lipca 2012


                                                                Rozdział Jedenasty Część II
- Jak ci się podoba w Polsce?- Zapytałam.

- W Polsce jest spokojnie.- Odpowiedział i dodał:
- Za dużo pracy tu nie mam.
- Masz rodzinę?- Zapytałam.
- Pytasz o żonę?
- No, tak.
- Nie. Mieszkam z mamą ale w domu bywam bardzo rzadko. Wiesz… Taka robota. Jeśli zakocham się w jakiejś dziewczynie, to rzucę tą robotę. Na razie mi to odpowiada, bo poznaje dużo krajów. Zjeździłem prawie cały świat. To mi odpowiada.
- Co ci odpowiada?- Zapytała Danielle, wchodząc do pokoju.
- Praca, którą wykonuje.- Odpowiedział spięty Duży Bo.
- Jedliście już śniadanie?- Spytała.
- Tak.- Odparłam.
- Eleanor zaraz zejdzie. Zjemy śniadanie i pojedziemy do Złotych Tarasów. Ciekawe, co u chłopaków…- Zagadała.
- Lecą.- Odpowiedziałam.
- Już?
- No, chyba tak. Rozmawiałam z Harry’ m, gdy wzywali ich do samolotu.
   Do salonu weszła Eleanor. Była już dzisiaj w lepszym humorze niż wczoraj.
  Mały Joe przyniósł śniadanie dla dziewczyn, które od razu zabrały się do pałaszowania.
    Potem pojechałyśmy do Złotych Tarasów. Dziewczyny przegoniły mnie po wszystkich piętrach. Chyba nie było sklepu, w którym nie byłyśmy.
Ilość paczek w zastraszający sposób rosła. W pewnym momencie Duży Bo zostawił nas w H & M i poszedł do samochodu, zostawić zakupy. Dziewczyny z naręczem ciuchów zniknęły w przebieralni.
   Rozglądałam się za jakimiś spodniami lub spódnicami i znalazłam cztery rodzaje. Powlokłam się do przebieralni. Nogi miałam w ramionach. Pomyślałam, że żadnego więcej sklepu nie zdzierżę.
Usiadłam w przebieralni i zachciało mi się płakać.  Usłyszałam za ściana głos:
- Masz jakiś pomysł na prezent dla Hazzy?- Zapytała Danielle Ellie.
- Może jakiś pasek mu kupić?- Zapytała Ellie.
Powiedziałam, że nie chcę kupować żadnego paska.
  Gdy wyszłam z przebieralni, zostawiłam ciuchy i wyszłam ze sklepu.
Przypomniałam sobie, że na dole jest nowo otwarty sklep jubilerski „KRUK”.
Poszłam do niego.
Długo się rozglądałam, aż podeszła do mnie ekspedientka.
 Powiedziałam, że potrzebuję coś na prezent dla mojego chłopaka. Pokazała mi gablotę z medalionami. Zaczęłam się uważnie przyglądać. Uwagę moją przykuło małe serduszko.  Ekspedientka wyjęła je z gabloty i pokazała. Od razu się zdecydowałam. Do tego zaproponowała łańcuszek, który był prześliczny.
Poprosiłam, żeby mi go zapakowała na prezent. Dostałam certyfikat. Gdy już zapłaciłam, zadzwoniła moja komórka.
- Megan, gdzie jesteś?- Usłyszałam głos Ellie.- Jesteśmy strasznie głodne. Tu jest jakaś knajpa. Nazywa się „SPHINX”. Tam się spotkamy.
Jechałam schodami na górę. Jakiś mężczyzna zrobił mi zdjęcie. Nie wiem skąd pojawił się Duży Bo. Podszedł do niego, wyrwał mu aparat zabierając kliszę, po czym oddał sam aparat i coś mu mruknął, czego nie usłyszałam. Zgarnął mnie i zaprowadził do „SPHINX’ A”.
- Co to było?- Zapytałam zanim zdążyliśmy wejść.
- To był paparazzi z „The Sun. Nie znoszę gościa.
Weszliśmy do środka. Kelner zaprowadził nas do osobnej salki, gdzie siedziały dziewczyny.
Opowiedziałam, co się stało, a Danielle rzekła:
- Dzięki Bogu, że wysłałyśmy po ciebie Dużego Bo. Nie wiadomo co ta gnida jeszcze napisze.
- Powiem szczerze, że nie mam siły już chodzić po sklepach.- Powiedziałam.
- A co z prezentem na miesięcznicę?- Zapytała Ellie.- Wymyśliłaś już coś?
- Tak, nawet kupiłam.
- Pokaż!- Zażądała Ellie.
- Nie mogę, bo jest już zapakowane jako prezent i nie będę rozpakowywać.
Widziałam, że dziewczyny są bardzo ciekawe. Roześmiałam się i powiedziałam:
- Jeśli Harry wam pokaże, to będziecie wiedzieć co dostał. Czy możemy już wracać do domu?
- No, to wracamy. Która jest godzina?
 Popatrzyłam na zegarek. Była osiemnasta. Miałam godzinę do rozmowy z Harry’ m. Może zdążymy- Pomyślałam.
Gdy dojechaliśmy było za pięć siódma. Wpadłam do domu i pobiegłam na górę do komputera. Włączyłam komputer. Nagle do pokoju wszedł Duży Bo z moimi „zdobyczami” z wyprzedaży.
- Gdzie mam to postawić?- Zapytał.
- A na łóżku.- Odpowiedziałam.
- Co na łóżku?- Usłyszałam pytanie. To był Hazzie. Duży Bo postawił moje pakunki na wyznaczonym miejscu.
- Duży Bo, co ty tam robisz?- Zapytał Hazza.
- No, co? Przyniósł moje sprawunki.- I zaczęłam się śmiać.
- No myślę, że tyko przyniósł sprawunki!
- Harry, nie bądź zazdrosny. Właśnie wróciliśmy ze Złotych Tarasów, gdzie spędziliśmy cały dzień. Nogi wrosły mi w ramiona i mam dosyć sklepów na cały rok.
- A czy w Złotych Tarasach coś jeszcze zostało?
- Na pewno będą musieli zrobić dużą dostawę…
Harry wybuchł śmiechem. Opowiedziałam mu o mojej przygodzie i o tym, jak uratował mnie Duży Bo.
- Dzięki Bogu, że go zostawiliśmy z wami.
- Ja to słyszę!- Powiedział Duży Bo, wchodząc do pokoju z następnymi torbami.
- Rzeczywiście zrobiłyście pogrom w tych Złotych Tarasach!
- Megan, to zrobiła mało zakupów.- Powiedział Duży Bo.
- Powtórzę to Lou i Li.- Oznajmił Harry.- Niech się zaczną martwić o swoje karty kredytowe!- Zaczął się śmiać.
Gdy zostałam sama zapytałam:
- Jak wam minął lot?
- Przespaliśmy prawie cały lot. Na lotnisku czekał cały Fun Club z atlanty, mimo że była to druga w nocy. Zanim dotarliśmy do hotelu była czwarta. Nie dawno się obudziłem, a pierwszą myślą było, że chciałem się do ciebie przytulić.
Zarumieniłam się. Po chwili powiedziałam:
- Jeszcze tylko pięć dni. Szybko minie, jak mówi moja mama.
- O dziewiętnastej mamy koncert i będę śpiewać tylko dla ciebie. Pewnie jesteś głodna? Co macie dzisiaj na kolacje?
- Nie, wiem bo wpadłam za pięć dziewiętnasta. Do domu i przybiegłam prosto do komputera.
- No musisz coś zjeść, bo Mały Joe się obrazi. A jak mama?
- Tego też nie wiem. W salonie jej nie było. Może jest u siebie.
- Słuchaj, muszę kończyć, bo mam konferencje prasową. Zadzwonię. Kocham cię.- Powiedział i się rozłączył.
Zeszłam na dół, poszukać mamy. Siedziała w salonie i była mocno zarumieniona.
- Cześć mamo! Jak tam badanie?- Zapytałam.
- Wyniki bardzo dobre i nie długo będę mogła tańczyć kankana.
Mama była jakaś rozkojarzona. Zauważyłam na jej palcu pierścionek z brylantem.
- Mamo, a to co?- Zapytałam domyślając się.- Widzę, że nie były tylko badania.
Mama się zmieszała.
- No co? Michał mi się oświadczył, a ja go przyjęłam. Chyba nie masz nic przeciwko temu?
- To cudownie mamo! Bardzo się cieszę!- Ucałowałam mamę. Opowiedziała mi historię z Michałem. Chodzili ze sobą do jednej klasy w szkole podstawowej i liceum. Zakochali się w sobie od początku ale jakieś głupie nieporozumienie ich skłóciło. Teraz to uczucie się odrodziło dwukrotnie mocniej.
- Taka jestem szczęśliwa Megan.
- Ja też jestem szczęśliwa mamo. Wreszcie będziesz miała wsparcie w odpowiedzialnym mężczyźnie.
- Ty już wyfruwasz z gniazdka. Polecisz do Harry’ ego, a ja będę miała tutaj opiekę . Wiesz, rozpoczniemy remont naszego starego domu i jeśli chłopcy pozwolą będziemy tu mieszkać.
- Na pewno nie będą mieli nic przeciwko.- Powiedziałam.
- Ale musisz ich zapytać. Z tym, że zapytaj się jak będziesz w cztery oczy.
- Okej mamo, a ,mogę powiedzieć Harry’ emu o tej dobrej nowinie?
- Możesz, możesz.- Roześmiała się mama.
  Na stole pojawiła się kolacja. Duży Bo chciał mamę przenieść ale, powiedziała, że przejdzie się sama. Powolutku dotarła do stołu. ALE SAMA! Byłam bardzo z niej dumna.
 Dzięki Bogu na stole stała też sałata. Ponieważ byłam najedzona, mogłam wymigać się zjedzeniem tylko sałaty.
  Mały Joe pogroził mi palcem. Pobiegłam na górę, gdzie zaczęłam rozpakowywać zakupy.
No tak… Kupiłam sobie trzy pary spodni. Zielone, niebieskie i fioletowe. Dwie spódnice. Czarną i beżową. Kurtkę skurzaną koloru pomarańczowego. Pięć bluzek. Dwie tuniki i trzy pary butów. Dziesięć par rajstop. Od beżowych, przez fioletowe, na czarnych kończąc. Pięć par bielizny, cztery torebki i trzy paski.
Schowałam wszystko do szafy. Poszłam się myć, po czym położyłam się  do łóżka.
       * Przepraszam jeszce raz za nieporozumienie. Jak Wam się podobał? Mam nadzieję, że tego nie było...
                                                                                                                  ~Meg

7 komentarzy:

  1. Świetne ! ^^ Bardzo podoba mi się Twój blog ;) Ciągle się coś dzieje. Czekam na 13 rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej , bejb , ten rozdział już był ; oo ; 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna ;) już poprawiłam i dałam dalszą część 11 :D

      Usuń
  3. a... wybaczcie ;) trochę głupio wyszło... nie tak miało być... Dzięki Justyna ;) to wszystko przez to, że mam parę rozdziałów zapisanych na kompie w dwóch plikach x( Jeszcze raz przepraszam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Łe za co Ty przepraszasz? każdemu mogło się zdarzyć :D

    OdpowiedzUsuń