wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział pierwszy

    Była wiosna i robiło się ciepło. Dziś nawet słońce na niebie zawitało. Mama kazała mi iść do sklepu po parę rzeczy do obiadu, który szykowała. Miał się bowiem zjawić  Max ( Max to mamy chłopak). Lubiłam  Max’ a  bardzo.  Był miły serdeczny i przyjacielski. Ojciec taki nie był…  Był ciekawski, sknerowaty  i nudny. Po jego śmierci mama chciała ułożyć sobie życie na nowo.  Byłam z niej dumna, że tak mocno się trzyma i tak wiele osiągnęła.

  Szłam zamyślona alejką pełną kwitnących drzew i krzewów. Za rogiem był już sklep. Weszłam do środka, wzięłam koszyk i wyciągnęłam z kieszeni małą, kolorową karteczkę. Zaczęłam czytać co było na niej napisane i wkładałam produkty do koszyka. Po dojściu do kasy wszystko wyciągnęłam i położyłam na ladzie, a kasjerka rozpoczęła skanować moje produkty.
   Zajęło jej to parę dobrych minut. Po zapakowaniu zakupów i zapłaceniu wyszłam na świeże powietrze.
Następnie ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. Szłam i szłam, aż nagle wpadł na mnie jakiś chłopak. Moje zakupy wylądowały na ziemi razem z moją torbą i (co gorsza) z tyłkiem.
  Chłopak podniósł się pierwszy i zaoferował mi pomoc przy wstawaniu.
  Kiedy tak staliśmy powiedział po angielsku:    
- Hej wybacz… nie zauważyłem cię.
- Nie szkodzi. Nic się nie stało.
- Jestem Harry Styles-  Przedstawił się.
- A ja Megan Erase. Miło cię poznać Harry. Nie sądziłam, że spotkam kiedyś Harry’ ego Stylesa z One Direction i to w dodatku w Polsce w Warszawie!- Odpowiedziałam w szoku.
- Tak, przyjechaliśmy na miesiąc na Eco World. A przy okazji i podejrzeć przygotowania do Euro 2012! Naprawdę wybacz mi za  ten incydent- Popatrzył smutno na moje torby. Po chwili dodając:
- Jeśli chcesz mogę cię podrzucić do siebie, bo jesteś cała w dżemie porzeczkowym,  wiórkach kokosowych i jajkach! Niall by się ucieszył, gdyby cię zobaczył w takim stanie.
- Nie chcę wam się narzucać i w ogóle robić wam jakiekolwiek kłopot… Wiesz, może lepiej będzie jak pójdę do domu- Odparowałam z całą prawdą w głosie, a potem posmutniałam.
Niestety… Co oczywiście nie umknęło uwadze Hazzy ’emu.
- Czemu jesteś taka smutna?- Spytał po chwili.
-  No bo widzisz moja mama kazała mi zrobić zakupy, bo na obiad zaprasza swojego chłopaka Max’ a, a ja właśnie popsułam jej randkę. Głupia jestem!
- Wcale to nie twoja wina. Nie przejmuj się. Zrobimy nowe zakupy.
   Chłopak pozbierał wszystko z ziemi wrzucił do kosza, następnie wyciągnął chusteczkę i podał mi ją.
- Dzięki- Odpowiedziałam, wycierając mieszankę dżemu, kokosu i jajek.
- Do usług- uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.
  Kiedy wytarłam się, Harry podał mi torbę i podszedł do luksusowego BMW i otworzył mi drzwi.
Wsiadłam szybko. Po chwili Hazza siedział już obok mnie. Odpalił wóz i ruszyliśmy.
   Jechaliśmy w milczeniu. Niebo było przykryte chmurami, co mnie pozbawiło całej energii. Patrzyłam przez szybę samochodu na różnego rodzaju budynki, sklepy, stacje benzynowe. Hazza patrzył przed siebie i jechał ostrożnie. Cóż, był całkowicie normalny, a nie tak jak inne gwiazdki -szpanują (a raczej próbują szpanować) swoimi „zdolnościami”. Nie… on był w 100% sobą. Miał ogromne poczucie humoru, przeważnie zawsze był uśmiechnięty i pragnął, aby wszyscy w jego otoczeniu byli uśmiechnięci i szczęśliwi. To właśnie lubię w chłopakach, że pokazują swoje prawdziwe „ja”.
  Harry spojrzał się na mnie, a ja spytałam:
- Co mi się tak przyglądasz?
- Nie wiem. Jesteś naszą fanką, ale dziwi  mnie to, że w ogóle nie krzyczysz i nie zadajesz pytań.
- Hazza mogę zadawać pytania, jeśli chcesz. Wiesz, kiedy oglądam w telewizji albo Internecie wasze koncerty i nagrania w studiu, to widzę te wszystkie wasze fanki, jak piszczą i szaleją na wasz widok. Robi mi się wtedy  jakoś niezręcznie, gdy to oglądam. Dzięki, że mnie nazwałeś „inną”. Piszczenie i krzyczenie „ O mój Boże to oni!!!! AAAAAAAAAAA” albo „Jezu to Harry. Jak ja go kocham” nie jest po prostu w moim stylu- Rozumiesz mnie, prawda?
   Odpowiedziałam patrzącemu i słuchającemu chłopakowi.
- Wiesz, rozumiem każde twoje słowo. Ja gdy mam zły humor to piszę piosenki, Niall bez przerwy je ,a Zayn  zaszywa się gdzieś w domu i siedzi tak, dopóki mu nie przejdzie. Też czasami mam dosyć swoich fanek - bez obrazy- nie chcę, mówiąc w ten sposób, kogoś urazić. Kocham swoje fanki i fanów, ale zdarza się, że pisków mam po uszy! Dlatego się zdziwiłem, że w ogóle nie krzyczysz. Pytań możesz mi zadawać ile chcesz- Odparł chłopak patrząc na drogę.
- Dzięki- Powiedziałam z pełnym przekonaniem.
- Spoko. Nie długo dojedziemy na miejsce.
Może minęło 20 minut, kiedy wóz nagle się zatrzymał. Ujrzałam duży luksusowy dom koloru kanarkowego. Dach był ciemno brązowy z czarnym wystającym kominem. Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę domu. Dróżka biegnąca do brązowych schodów była  żwirkowata. Wbiegliśmy po schodach. Potem Harry otworzył mi szklane, białe drzwi. Weszłam do środka nie pewnie i stanęłam w hallu. Chłopak wszedł za mną i zamknął za sobą drzwi.
    Dom wydawał się dziwnie opuszczony. Nie było żadnej żywej duszy. W uszach nie słychać było melodii, ani rozmów, co wzbudzało niepokój.
Hazzy wyciągnął jakieś ciuchy i zaprowadził mnie do łazienki, po czym zszedł do salonu. Łazienka była duża, koloru morskiego. Po prawej stronie znajdowały się: umywalka z toaletą, a po lewej stronie wanna jacuzzi z hydromasażem. Nad nią wisiały pomarańczowe ręczniki, a obok znajdowała się kabina prysznicowa.
    Weszłam do środka, zrzuciłam brudne ubrania i wskoczyłam do kabiny. Odkręciłam kurek z gorącą wodą i zaczęłam rozmyślać o tym co wydarzyło się w ciągu ostatniej godziny.
  Jak wyszłam po zakupy. Kiedy wpadł na mnie Harry Styles. Jak zaproponował, żebym zatrzymała się u nich w domu. Jak wsiadłam z Hazzą, który przywiózł mnie tutaj i zaprowadził do łazienki.
  Wyszłam z pod prysznica, ubrałam ciuchy, związałam byle jak włosy i podeszłam do umywalki, nad którą zwisało dość duże lustro oprawione w ramę. Przejrzałam się w nim i   po chwili zeszłam na dół.
     W domu nadal nikogo nie było prócz mnie i Harry’ ego, który szykował coś w kuchni.
   Podeszłam do niego i powiedziałam:
- Dzięki za ubrania i w ogóle za wszystko. Wiesz, zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego tak ci na mnie zależy?
- Już ci mówiłem. Bo jesteś inna. Miła, dobra, przyjacielska, czyli jednym słowem mówiąc : wyjątkowa- odparł z uśmiechem na ustach. Po chwili poczułam, że zaczynam się rumienić. Odwróciłam się na chwilę tyłem, aby Harry nie widział moich czerwonych policzków. Spojrzałam na zegar. Była godzina 12.30, a Max miał przyjść o 14.00. Właśnie zdałam sobie sprawę, która tak naprawdę jest godzina. Wpadłam w panikę. Wzięłam komórkę do ręki i wykręciłam numer do mamy. Mama się odezwała zapłakanym głosem. Opowiedziałam wszystko co się wydarzyło i gdzie się  teraz znajduję. Powiedziała, że mam wracać do domu, ale nie było słychać żeby była zła. Po odbytej rozmowie odezwałam się do Harry’ ego:
- Muszę już iść do domu. Mam nadzieję, że się kiedyś jeszcze spotkamy.
Harry zdawał się nie słyszeć tego co mówię. Zdenerwowałam się i wyrwałam mu nóż z ręki i powiedziałam:
- Harry. Jestem ci bardzo wdzięczna, że mi pomogłeś i tak dużo dla mnie zrobiłeś, ale niestety muszę już iść. Rozmawiałam z mamą.
      Hazza wydawał się zdenerwowany, pewnie z powodu, że mu wyrwałam nóż z ręki. Po chwili odparł:
-   W porządku. A teraz daj mi nóż, bo muszę dokończyć sałatkę.
Zdenerwowałam się, ale oddałam posłusznie nóż, bo uznałam, że nie warto się z nim bić.
- Harry dlaczego mnie nie słuchasz? Co ja mam teraz zrobić?
- Pozwól dokończyć mi sałatkę. Mam pewien plan. Jeśli chcesz go wysłuchać, to lepiej sobie usiąść na stołku. Dziękuje. Właśnie, jak już wiesz, przygotowuję sałatkę. Mam już dwa steki, frytki, butelkę wina
i sałatkę. Zawieziemy to twojej mamie. Co ty na to?- Odpowiedział zadowolony z siebie. Mnie zatkało. Jak to jest możliwe? Harry to zrobił w czasie, kiedy byłam w łazience? On jest niemożliwy!
- Harry - odparłam z zakłopotaniem- jesteś niesamowity! Zrobiłeś to dla mnie! Nie wiem co powiedzieć!
- Nic nie mów, tylko mi pomóż. Jeśli chcesz. Wiesz, cieszę się, że Niall’ a tu nie ma, bo by zjadł chyba wszystko!
- Właśnie… Gdzie są pozostali? Jasne, że ci pomogę. Co mam zrobić kapitanie?
- Zayn i Niall poszli nagrywać wywiad, a Louis i Liam poszli na randkę z Eleanor i Danielle, z tego co wiem to do kina, a ja zostałem sam, bo nigdzie nie chciało mi się wyjść, ale gdy zostałem sam zdecydowałem się na spacer. A resztę już znasz. Wiesz, weź nóż i pokrój paprykę i pomidory. Ja się zajmę sałatą, rzodkiewkami i sosem - powiedział śmiejąc się z „kapitana”.
  Przez dobre trzydzieści minut śmialiśmy się i żartowaliśmy.  Kiedy już skończyliśmy, spakowaliśmy wszystko do torby, ubraliśmy się i wyszliśmy.
Po zamknięciu dobrze domu i spakowaniu jedzenia, wsiedliśmy do auta, którym jechaliśmy wcześniej.
   Harry tym razem jechał bardzo szybko, bo zależało nam na czasie. Patrzył przed siebie pewnym wzrokiem i uważał na jezdnię.
   Na miejsce przyjechaliśmy dość szybko.  Hazza kazał mi iść do domu i dodał po chwili namysłu, że przyniesie wszystko za parę minut. Zgodziłam się. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klamkę. Weszłam pewnym krokiem do środka, poczym zamknęłam za sobą drzwi i powiesiłam kurtkę na wieszaku. Usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam mamę. Była uśmiechnięta jak zawsze. Podeszłam bliżej i nie zdążyłam niczego powiedzieć, bo mama rzuciła mi się na szyję.
   Kiedy udało mi się „uwolnić” z matczynych objęć, odezwałam się
- Cześć. Przepraszam za zakupy, ale 
W tym momencie rozległ się dzwonek. Rzuciłam mamie, że ja otworzę i pobiegłam do drzwi.  Otworzyłam je i nie stał tam nikt inny jak Harry’ ego  z torbą. Zaprosiłam go do środka i szepnęłam mu  do ucha, aby torbę dał mamie. Posłuchał, bo torba momentalnie znalazła się na stole.
  Mama rozpakowała torbę była zaskoczona zawartością. Popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem, a potem na Harry’ ego, który był lekko zażenowany.
- Mamo, to jest Harry.
- Miło mi panią poznać.
- Harry rozgość się. Megan pozwól do kuchni.
   Poszłyśmy do kuchni i zapytała mnie: „Co to za przystojniak?”. Uznałam, że trzeba wszystko opowiedzieć, co się dziś wydarzyło.
   Po krótkim streszczeniu wydarzeń, wniosłyśmy herbatę do salonu. Hazza zaczął mitygować się, że mają być goście i że musi już iść, ale mama nie dała za wygraną i poprosiła, żeby został na deser.
    Usiedliśmy przy stoliku do kawy i potoczyła się rozmowa.
- Wiesz mamo, Harry jest jednym z pięciu wokalistów zespołu One Direction. Przyjechał z zespołem na miesiąc, w celu uczestnictwa w Eco World.
- A co będziecie robić?- Spytała zaciekawiona mama.
- Będziemy zachęcać mieszkańców do ekologii- Odparł Harry na zadane mu pytanie.
- To zajmujecie się ekologią?!?!?!?- Przerwała mu w połowie zdania. Mama pasjonuje się ekologią. Czyta wszystko co wpadnie jej w ręce na ten temat.
     Nagle zadzwonił dzwonek.  Otworzyła drzwi, gdzie ukazał się wysoki brunet o piwnych oczach. Zaprosiła go do środka.
- Harry przejdziemy się gdzieś? Masz jeszcze trochę czasu?-  Spytałam chłopaka, który właśnie oglądał zdjęcia wiszące na ścianie.
- Bardzo chętnie- Odparł.
    Zaczęłam się zastanawiać, gdzie go zabrać. Po chwili namysłu uznałam, że pójdziemy na Stare Miasto… Albo nie, bo jeszcze dorwą go te wszystkie plastiki i będą wypytywać o wszystko. Może do Łazienek? Tam ostatnio chodzi mało ludzi. Dobra. Postanowione. Jedziemy do Łazienek.
- Megan! Czy ty mnie jeszcze słuchasz?- Spytał głośno Harry.
- Wybacz. Zamyśliłam się. Możesz powtórzyć co powiedziałeś?- Spytałam przerażona, że się na mnie  obrazi.
- Jasne! Spytałem, gdzie idziemy?- Powiedział rozbawiony Hazzie.
- Postanowiłam, że wybierzemy się do Łazienek. Byłeś tam?
- Nie, ale byłem na Starym Mieście, co okazało się wielkim niewypałem, bo na mnie i na chłopaków rzuciły się fanki i uwierz mi, że nie chcesz znać szczegółów, co się z nami działo.- Odparł.
  Pomyślałam, że świetnie wybrałam.
   Życzyłam mamie i Max’ owi udanego obiadu i wyszliśmy.
   Na miejsce dojechaliśmy w ciągu godziny. Zaparkowaliśmy i udaliśmy się w stronę parku. Natura rozpoczęła rodzić się na nowo! Wszystko kwitło. Drzewa i krzewy miały malutkie pączuszki, trawa była mocno zielona, kwiaty duże i kolorowe. Ptaki śpiewały, wiewiórki skakały po drzewach. Było cudnie!
  Słońce grzało swoimi promieniami, a na niebie widać było smugi, które pozostawiały samoloty lecące na Okęcie.
   Poznaliśmy się z Harry’ m bliżej. Znałam już wcześniej dużo informacji pozytywnych jak i negatywnych, które wyczytałam w gazecie i Internecie. Niestety bardzo dużo informacji okazało się fałszywymi, więc uznałam, że kończę czytać „szmatławce” i różne portale plotkarskie. Nie rozumiem ludzi, którzy wymyślają takie głupoty. Zrobią wszystko dla pieniędzy, co wydaje mi się bardzo głupie. Chociaż sama nie wiem, kim zostanę w przyszłości, ale wiem na pewno, kim nie zostanę. Nie zostanę reporterką. Za żadne skarby świata!
    Usiedliśmy na ławeczce. Widok naprzeciwko nas był śliczny. Ogromny kanał, którym pływały trzy gondole zabierając chętnych ludzi na przejażdżkę. Niedaleko znajdował się  amfiteatr z widownią oraz pałac, który był zamknięty z powodu remontu.
- Ale tu pięknie!- Krzyknął Harry.
  Staruszka siedząca na ławce obok nas, gdy usłyszała Hazzy’ ego, czym prędzej wstała i  odeszła mrucząc coś o chuliganach. Mam nadzieję, że nie mówiła ani o Harry’ m, ani o mnie.
    Widząc tą emerytkę mruczącą o nie wiadomo czym, wybuchnęliśmy obydwoje śmiechem.
  Wpadłam na pewien pomysł, aby odwdzięczyć się Harry’ emu , za to co dla mnie zrobił. Chyba jeszcze nikt nie zrobił dla mnie tyle, więc postanowiłam poprosić mamę, żeby postarała się zapewnić chłopakom występ na Stadionie Narodowym. Wysłałam jej dyskretnie sms’ a z prośbą, po czym odpisała, że zobaczy co da się zrobić. Byłam ciekawa  miny Harry’ ego, ale obiecałam sobie, że nic nie powiem.
    Zagadałam po chwili:
- Fajnie tu nie?
- Fajnie to mało powiedziane! Tu jest niesamowicie! Nie ma takich słów na opisanie tego, co tu się dzieje. Zawsze jest tak pięknie o tej porze?- Zapytał mnie, patrząc się tymi zielonymi oczami pełnymi magicznego blasku.
- Nie. Co roku jest piękniej. Masz ochotę na lody?- Spytałam.
- No ale… JA STAWIAM!- Te dwa ostatnie słowa powiedzieliśmy równocześnie, a potem wybuchnęliśmy śmiechem.
    Następnie zaczęliśmy się sprzeczać, jak dzieci… o to kto zapłaci. W końcu ustąpiłam.  Niech mu będzie. Nie wie, co dla nich szykuję.
   Usiedliśmy przy stoliku, gdzie po jakimś czasie przyszedł kelner z dwoma ogromnymi  pucharami i wodą z cytryną. Kiedy ujrzałam ten deser, to aż chwyciłam się za głowę. Nie wiem jak ja to zjem…
     Harry, kiedy zobaczył moją minę zaczął się śmiać, a raczej dostał ataku śmiechu. Dosłownie! No i jak zawsze ja też wybuchłam śmiechem.
     Po pochłonięciu całego deseru, myślałam, że pęknę.
- Jak pęknę, to zszyj mnie niebieską nitką - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Po czym dodałam- Niall, to by pewnie zmieścił jeszcze pięć takich pucharów.
-  A potem wtranżoliłby z sześć  naleśników z nutellą. Nie wiem jak to się dzieje, że po nim tego nie widać, ile on je.  Niall naprawdę potrafi zjeść ogromne ilości jedzenia. Czasami jak siedzimy w domu bezczynnie, to dla zabawy, przyglądamy się ile może zjeść w ciągu jednego dnia i Zayn wyliczył, że Niall zjadł  wtedy sześć burito, szesnaście naleśników i cztery kanapki. Słuchaj, ja naprawdę nie wiem jak on to robi!
   Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę drewnianego mostku. Kiedy się na nim znaleźliśmy, wyciągnęłam z torby siatkę z kawałkami chleba, w celu nakarmienia ryb i kaczek. Wzięliśmy po kawałku, porwaliśmy i rzuciliśmy przed siebie. Harry’ emu tak się to spodobało, że wziął kolejny kawałek i nie zdążył go porwać, kiedy obok niego usiadł paw. Harry tak się jego wystraszył, że odskoczył na pięć metrów. Niestety…  Paw był uparty i tym razem zaatakował głowę Hazzy.  Uwierzcie mi, nie był to miły widok, ale strasznie chciało mi się śmiać. Hazza rozpaczliwie krzyczał:
- Megan! Proszę! Zdejmij go! Weź go! Pomocy! Megan!- Cóż mogłam zrobić? Miałam do wyboru: albo się z niego śmiać, albo go uratować od tego upartego ptaszyska. Podjęłam szybką decyzje. Wybrałam ratowanie go. Chociaż brzuch mnie naprawdę bolał ze śmiechu.
   Ruszyłam na ratunek. Wzięłam trzy kromki chleba, po czym podeszłam i pokazałam pawiowi pożywienie. Rzuciłam najdalej jak mogłam, po czym czekałam, aż odfrunie. Nic… No po za tym, że ten potwór porwał moją torebkę i wyciągnął z niej sobie paczkę kukurydzy i odleciał. Pobiegłam po torbę, a potem podbiegłam do Harry’ ego, który leżał na ziemi.
- Nic ci nie jest?- Zawołałam.
- Chyba nie… Oprócz tego, że mam gniazdo na głowie…- Odparł zrozpaczony.
- Tym to się nie musisz przejmować. Wszystko da się naprawić. Cieszę się, że nic ci nie jest- powiedziałam z troską w głosie.
- Głupie ptaszysko. Złodziej kukurydzy!
- Nic się nie stało! Kupię sobie nową.
- Idziemy stąd?
- Jasne. I ruszyliśmy ku wyjściu.
Staliśmy bardzo długo w korku. No tak. Korki… jak na 18.00 przystało… naszą uwagę przykuło parę rzeczy np. kierowca skaczący w swoim aucie jak małpa na drucie - chyba rozmawiał przez telefon, albo słuchał radia i dowiedział się, że to nie on zdobył ogromną pulę pieniędzy…  Cóż. Zdarza się, ale nie trzeba się tak denerwować. Drugą rzeczą, która przykuła naszą uwagę to był Pałac Kultury podświetlony na różne kolory. Robiło wrażenie. A trzecią rzeczą, która (chyba) najbardziej wywarła na mnie ogromne wrażenie to balon powietrzny, z którego puszczane były confetti.
- To jest niesamowite, co tu się dzieje!- Powiedział zszokowany Harry.
- Wiesz co się będzie działo w ciągu Euro?- Zapytałam zaciekawiona, czy wie.
- Wyobrażam to sobie! Co raz więcej takich ciekawych lotów balonami, więcej korków no i więcej pawi skaczących na głowach przechodniów? Może jeszcze skoki na bungee?
- Mmm… Fajnie by było! Skoczyłbyś? Ja nie wiem… może.
- Ha! Wyobraziłem to sobie. Tylko jak Louis skacze. Jest z siebie zadowolony do czasu, kiedy się okazuje, że spadły mu spodenki i został w bokserkach!
- Ha! Śmieszny jesteś.
- Dzięki. I dzięki za uratowanie moich loczków. Może wpadniesz  jutro do nas na obiad?
- Nie ma za co. Nie chcę się wam narzucać. Wiesz.
- Nic się nie stanie. Jutro jest niedziela. Niedzielny obiad. Liam się postara coś pysznego ugotować. On gotuje pyszne rzeczy. Poznasz chłopaków!
- Dzięki za zaproszenie! Nie mogę się doczekać!
    Do domu jeszcze był kawałek. A korki nieustępowany, więc postanowiłam spytać o parę rzeczy.
- Jakie lubisz najbardziej zwierzaki?
- Koty! Koty! Koty!
- No! Koty są fajne. Czułeś tremę przed występem w X- Factor ?
- Wiesz. W X- Factor, lekką ale niewielką. Za każdym razem jak mamy występ gdziekolwiek i przed jakąkolwiek publiką, lekka trema trzyma każdego z nas.
    Dojechaliśmy pod mój dom.
 Harry po chwili się odezwał:
- Megan, to pamiętaj. Jutro wpadnę 13.30 i jedziemy do mnie.
- Jasne. Nie zapomnę. Dzięki jeszcze raz za wszystko!
- To ja dziękuje- Odparł, kiedy wysiadłam, po czym odjechał, w domu nikogo nie było. Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.

I jak? Podobał Wam się pierwszy rozdział? :) Jeśli tak, to bardzo proszę o komentowanie :) ~ Meg

6 komentarzy:

  1. błagam zmień tło bo tu nić nie widać !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ej ja dzis 1 maja zaczelam czytac tego bloga i pokaze mi sie 1 rozdzial to znaczy na dole jest do zdjecie hazzzy ale nie ma rozdziału dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lepiej? :D dzięki za informację :D xx To dla mnie bardzo ważne ;) miłego czytania :) możesz wziąć udział również w sondzie? z góry dziękuje xx

      Usuń