sobota, 21 lipca 2012

Rozdział siedemnasty

Siedziałam w salonie, a Harry na podłodze obok mnie. Ręka przestała mnie boleć, bo na pogotowiu dostałam lek przeciwbólowy.
  Przed dom zajechał samochód i wróciła cała reszta.
- Boże, co ci się stało?!?!- Zawołała Ellie, która weszła jako pierwsza.
- Nic. Tylko złamałam rękę- Powiedziałam.
- Jak to się stało?- Zapytała Danielle.
- Poślizgnęłam się i się wywaliłam. Taka ze mnie niezdara.
- Na długo masz ten gips założony?
- No na trzy tygodnie.
- Musimy przedłużyć twój pobyt- Powiedział Liam.- Nie polecisz do domu z gipsem i to w dodatku sama!
- Chudy Su będzie tobie robił galaretki- Dodał po chwili.
Harry się nic nie odzywał. Widziałam, że ma wyrzuty sumienia.
   Była pierwsza i Chudy Su podawał obiad. Tym razem Harry siedział koło mnie. Pokroił moje mięso na kawałki. I już chciał mnie karmić. Ale powiedziałam:
- Słuchaj, ja mam tylko jedną rękę w gipsie. Drugą mogę jeść.
- Przepraszam- Powiedział. Patrzył na mnie jak zbity pies.
Wszyscy stracili jakoś humory.
- Nie przejmujcie się mną. W Polsce jest takie powiedzenie, że gdyby człowiek wiedział, że się przewróci to by się położył. Najlepiej nie zwracajmy uwagi na tą kukłę.- I pokazałam rękę.
  W kieliszkach mieliśmy schłodzone, białe wino. Podniosłam kieliszek i powiedziałam:
- Za zdrowie wszystkich!- Wszyscy spełnili toast. Umoczyłam ledwo usta w kieliszku, bo bałam się, że po lekach które dostałam może zajść jakaś zła reakcja. Harry skakał koło mnie, aż Eleanor zapytała:
- Harry czy to przypadkiem nie ty złamałeś jej rękę?
- Mówiłam już, że zrobiłam to sama sobie- Powiedziałam zanim Harry zdążył się odezwać. Obiad się zakończył wspaniałym deserem. Każdy z nas dostał porcję lodów z owocami. Wydawało mi się, że moja porcja jest największa.
  Poszłam do siebie, a Harry pobiegł za mną.
- Ani mi się waż zdradzić całą prawdę- Powiedziałam w pokoju.
- No ale nie możesz zwalać winy na siebie, kiedy ja ci to zrobiłem- Zobaczyłam, że Hazzie zaczyna się trząść. Oczy mu się zeszkliły i dwie wielkie łzy popłynęły po policzku.
- Nie możesz powiedzieć chłopakom, że to ty zrobiłeś, bo się na ciebie obrażą. Widziałam jak się na ciebie patrzą Niall i Zayn. Chciałbyś, żeby cię pobili? Tego ja sobie nie życzę. Wystarczy, że ja jestem w gipsie.
- Czy mogę się przytulić?- Zapytał Harry.
- No wreszcie!- Odpowiedziałam mu.
- Może się położysz?- Zapytał.
- Położę się tylko pod takim warunkiem, że ty też położysz się koło mnie.
- Boję się, że znowu ci zrobię jakąś krzywdę.
- Głuptasie. Ręka jest już w gipsie, więc nic więcej jej się niestanie.
   Harry położył się z dala ode mnie. Przytuliłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Odetchnął z ulgą.
- Na pewno się na mnie nie gniewasz?- Zapytał.
- Gdzieżbym mogła się gniewać na takiego chłopaka jak ty, z takimi dołeczkami.
 Harry zaczął się śmiać.
- Wiedziałem.- Powiedział.
- Co wiedziałeś?- Zapytałam.
- Że jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką miałem do tej pory.
- Harry, miałam porozmawiać z tobą  o jednej rzeczy. Pamiętasz doktora Michała?
- Pamiętam.
- Oświadczył się mojej mamie. Pójdziesz ze mną na ich ślub?
- To wspaniale!- Powiedział- Pasują do siebie idealnie! A kiedy odbędzie się ceremonia?
- Tego jeszcze nie wiem. Na pewno po moim powrocie do Polski. Będę w ogóle musiała zadzwonić do mamy i zapytać na kiedy to wszystko planują. Nie chciałam tego mówić przy stole, bo tobie chciałam powiedzieć pierwszemu. Mama  jest taka szczęśliwa!
- Coś podejrzewałem, kiedy powiedziałaś, że doktor Michał się sprowadził do niej.
-Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu.
- No skąd! Przecież ktoś musi się nią opiekować, a Mały Joe nie nadaje się do tego, a poza tym  darmowa opieka lekarska. Twoja mama jest tak wspaniałą kobietą, że wszystko co zrobi przyjmiemy bez gadania.
 Ręka zaczęła mnie pobolewać. Nie wiedziałam jak ją ułożyć. W pewnym momencie walnęłam się gipsem w głowę i krzyknęłam:
- Ała! To naprawdę boli…
Harry zaczął całować miejsce, w które się uderzyłam, zupełnie jak mama, kiedy byłam mała.
- Już mniej boli.- Powiedziałam.- Ale musisz uważać, bo mogę niechcący przy grzmocić i tobie.
- Gdybyś mi przy grzmociła, chyba czuł bym się lepiej. Dzwonił Peter i powiedział, że mamy dzisiaj koncert. Zupełnie o tym zapomniałem. Musimy wyjechać o 17.00 z domu i nie wiem kiedy będziemy wracać.
- A gdzie macie ten koncert?
- W jakiejś miejscowości pod Chicago. Polecimy helikopterem.
  Zrozumiałam, że polecą sami, a my z dziewczynami zostaniemy w domu. Tak chciałam zobaczyć ich koncert.
- Czy będę mogła z wami polecieć?
- W helikopterze jest siedem miejsc. Poczekaj polecę do chłopaków i pogadam z nimi.
  Wyskoczył na korytarz i usłyszałam: „Chłopaki!!! Wszyscy na dół!! Narada!!!”. Po pewnym czasie Hazza wrócił uszczęśliwiony.
- Zdecydowaliśmy, że Peter pojedzie samochodem, a ty zajmiesz jego miejsce. On i tak nie lubi latać. Liam właśnie dzwonił do niego, żeby mu zakomunikować.  Teraz będziemy mieli próbę, także przygotuj się na wylot, bo jak przyleci „Słoniątko” to wsiadamy i lecimy.
  Harry poszedł na próbę. Zastanawiałam się jak ja mam się umyć… nie rozpracowałam jak się żyje z gipsem! Poszłam do łazienki i stwierdziłam, że dobrze iż mam szorty na gumkę. Ściągnięcie szortów jedną ręką  nie było proste. A co by było, gdybym miała guziki?- Pomyślałam. Jak teraz umyć ręce? Odkręciłam wodę i popłukałam lewą rękę. Wytarcie ręki zajęło parę minut. Chyba muszę zacząć się szykować… Mam dwie godziny do odlotu. Jak ja się mam umalować? Jedną ręką? Ktoś zapukał do drzwi.
Za drzwiami stała Ellie.
-Słyszałam, że lecisz z chłopakami na koncert. Nie potrzeba ci pomocy?
-No właśnie się zastanawiałam, jak mam się umalować lewą ręką.
- Jak chcesz to pomogę ci w przygotowaniach.
 Eleanor zawołała Danielle. Posadziły mnie na krześle i paplały zapamiętale. Robiły coś z moją twarzą, ale nie widziałam co. W pewnym momencie podały mi lusterko. Z lusterka popatrzyła jakaś obca kobieta wamp.
- Co to za kobieta wamp w tym lusterku?
- Świetnie wyglądasz w tym makijażu- Powiedziała Ellie.
- Ale się źle w nim czuję- Odparłam.
 Następne pół godziny spędziłyśmy na zmywaniu i nakładaniu nowego makijażu. Wreszcie byłam podobna do siebie.
- Czy możecie pomóc mi się ubrać?- Zapytałam błagalnie.
- A w co chcesz się ubrać?- Zapytała Danielle.
-Myślałam o dżinsach i t-shircie.
- Pamiętaj, że jak przylecicie, będzie pełno paparazzi. Nie zwracaj na nich uwagi. Najlepiej jest w ogóle ich nie zauważać.- Powiedziała Ellie.
-  Nie ma co się przejmować. Przecież leci z nimi Duży Bo.- Powiedziała Danielle.
Do pokoju wpadł Harry.
- Pomóc ci co… O widzę, że już jesteś gotowa. Za chwilę przyleci ”Słoniątko”.
  Wyobraziłam sobie helikopter w kształcie słonia.  Pomyślałam „Dosyć oryginalna rzecz”.
Usłyszeliśmy warkot silnika, zbliżający się do domu. Helikopter wylądował na dachu.
- Powodzenia!- Krzyknęła Danielle, gdy wybiegliśmy z pokoju.
 Hazzie wsadził mnie do „Słoniątka” i posadził obok pilota.
- To najlepsze miejsce- Powiedział.- Zawsze o to miejsce jest wojna między nami.
Zamknął drzwi i pobiegł do tyłu. Pilot podał mi hełmofon. Byłam lekko zawiedziona, bo wyobrażałam sobie „Słoniątko” trochę inaczej. Okazało się zwykłym helikopterem. Wystartowaliśmy. Pierwszy raz odbywałam taką podróż, chociaż w śmigłowcu już kiedyś siedziałam, ale był to śmigłowiec ratunkowy. Podziwiałam panoramę Chicago. Było to piękne miasto. Po czterdziestu minutach byliśmy na miejscu.  „Słoniątko” wylądowało na dachu jakiegoś budynku. Przy drzwiach stał Peter.
- Chodźcie! Pokaże wam wasze garderoby. Cześć Megan!- Powiedział to urażonym tonem. Postanowiłam nie przejmować się niczym. Pobiegłam za Harry’ m. Peter wskazał mu garderobę i za chwilę znaleźliśmy się sami w środku. 
  W garderobie wisiały różne stroje, stała toaletka z olbrzymim podświetlanym lustrem. Pod ścianą stała sofa, a przy niej mały stoliczek.
- Rozgość się- Powiedział Hazza i zaczął się rozbierać.
- Nie patrz na mnie taka zdziwiona. Musze się przebrać na koncert.
 Zdążył się ubrać, gdy ktoś zapukał do drzwi. Do pokoju weszła dziewczyna i powiedziała:
- Cześć Harry… O! Masz gościa.
- Cześć Jane. Jane to jest nasza makijażystka, a to jest Megan. Moje dziewczyna- Powiedział z dumą.
- Siadaj, bo nie mamy dużo czasu.- I zabrała się do pracy. Gdy skończyła, Harry wyglądał jak bożyszcz nastolatek.  Jane pobiegła dalej. Popatrzyłam na zegarek i coś mi się przestało zgadzać.
- Harry, która jest godzina?
- 18.30, a czemu pytasz?
- Bo na moim zegarku jest 12.30!
 Okazało się, że nie przestawiłam zegarka po przylocie do Stanów. Hazzie roześmiał się i powiedział:
- Szczęśliwi czasu nie liczą. Chcesz zobaczyć koncert, ale nie pozwolę ci iść na widownię, bo jeszcze cię ktoś zmiażdży. Będziesz oglądać koncert z kulisy.
- Ale…- Próbowałam coś powiedzieć, a Harry był twardy i nie dał mi dojść do słowa.
- Będzie cię pilnował Duży Bo.- Otworzył drzwi i zawołał:
- Duży Bo!
 Gdy ten się pojawił się Hazzie powiedział:
- Masz jej pilnować jak oka w głowie! Już dzisiaj miał wystarczająco dużo przeżyć.
 Duży Bo odpowiedział:
- Sie rozumie!- Powiedział po polsku i wyszedł.
 Cmoknęłam Harry’ ego w usta i życzyłam powodzenia.
Gdy wszyscy znaleźli się za kulisami powiedziałam:
- Dajcie czadu chłopaki! Roznieście to miejsce! Życzę powodzenia i trzymam za was kciuki! A z resztą… Zawsze wypadacie świetnie, więc co ja mam tu mówić. Harry przecież po was w ogóle nie widać, że się stresujecie!
  Uśmiechnęli się szczerze, a Zayn powiedział:
- Rozniesiemy tą budę, jak każde inne miejsce! Dzięki. Wiesz, a co do stresowania się, to wszyscy mamy pozakładane maski. Pod nimi jednak jest lekki stresik i obawa, że coś pójdzie nie tak.
- Zayn!!! Daj spokój!  Mówiłam wam już to na początku. Jesteście niesamowici, a poza tym będę na was  obserwować.
- Jeszcze bardziej się zestresujemy- Powiedział Harry.
- No… Dzięki. Już sobie idę. Jakby co szukaj mnie w garderobie Niall’ a, albo Zayn’ a- Powiedziałam przekomarzając się.
- SUPER!- Krzyknęli równocześnie Niall i Zayn.
Zaczęłam się śmiać. W tym momencie inspicjent zawołał:
- Chłopaki! Na scenę!
 Scena była ciemna i nic nie było widać. Zespół zaczął grać „What Makes You Beautiful”. Kurtyna się podniosła, zapaliły się światła, a z widowni rozległ się pisk nastolatek.
  Rozpoczął się koncert.  Fajnie było oglądać ich z boku. Od czasu do czasu Hazzie był blisko mnie i sprawdzał czy jestem. Niall puścił z pięć razy do mnie oczko,  a Zayn uśmiechał się tajemniczo.
   Koncert był super ale wolałabym oglądać koncert z widowni. Zaczęłam się rozglądać ale niestety Duży Bo z Peter’ em stali za mną.
- Czy mogę iść do toalety?- Zapytałam.
- Idę z tobą- Powiedział i chciał mnie zaprowadzić do garderoby Harry’ ego.- Wiesz, właściwie zostanę tutaj, bo nie chcę stracić koncertu.
 Po czterech piosenkach, chłopcy zeszli ze sceny i wpadli do swoich przebieralni. Pobiegłam za                         Harry’ m.  Gdy weszłam do garderoby Hazza podskoczył, jakby się wystraszył.  Na środku przebieralni stał w samych bokserkach. Próbował założyć drugie spodnie. Na szyi miał medalion.
- Jak ci się podoba?- Zapytał.
- Spodnie świetne, a bokserki jeszcze lepsze.- Zaczęłam się śmiać.
Za drzwiami głos inspicjenta krzyknął :
-Chłopaki Minuta!
  Harry złapał koszulkę i szybko wciągnął na siebie.
- Idziemy!- I wypadł z garderoby. W kulisie brakowało jeszcze Zayn’ a .
- Zayn zapomniał mikrofonu!- Krzyknął Niall.
  Zespół kończył utwór instrumentalny. Harry cmoknął mnie i wypadli na scenę. Zayn jako ostatni. Przebiegając  klepnął mnie w tyłek. Postanowiłam, że się z nim policzę po koncercie.
Byłam wściekła.
- Duży Bo, nie wiesz, gdzie można znaleźć pająki?
- A po co ci pająki?- Zapytał.
- Potrzebne mi są do zemsty.
- Na Zayn’ ie?
- No…
- Poczekaj tu chwilę, zaraz wracam.- Szepnął coś do Peter’ a i odszedł.
Po pięciu minutach wrócił niosąc w dłoni wielką Tarantulę.
- Taki wystarczy? A może dwa?- Uśmiechnął się szyderczo.
- Wyśmienicie! Połóż to gdzieś w przebieralni Zayn’ a, ale tak, aby je zobaczył od razu po wejściu.
- Sie rozumie!- Dodał swoje ulubione polskie słowa.
Zapytałam Peter’ a szeptem czy będą się jeszcze przebierać.
- Tak, jeszcze  trzy razy.- Odpowiedział.
Koncert trwał w najlepsze. Postanowiłam, że przy następnym razie nie będę biec za Harry’ m, tylko będę obserwować co się będzie działo.
  W pewnym momencie kurtyna opadła i nastąpiła przerwa. Peter powiedział do mnie:
- Teraz jest piętnaście minut przerwy.
 Chłopcy pobiegli znowu do swoich przebieralni, a ja ociągając się, poszłam w kierunku przebieralni Harry’ ego.
  Zayn wpadł do przebieralni i wyskoczył z niej, zatrzaskując drzwi. Spodnie zaczęły mu opadać, bo zdążył już je rozpiąć i zdjąć pasek.
Duży Bo podszedł do niego i zapytał:
- Co się stało?
 Z przebieralni powychodzili chłopcy. Zayn pokazywał na drzwi, ale nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Duży Bo wszedł do środka, a Zayn znów zaczął wrzeszczeć jak mała dziewczynka.
  Usłyszeliśmy jakieś walenie, dochodzące z przebieralni Zayn’ a i po chwili Duży Bo wyszedł z papierową torebką w garści.
- Wszystko już w porządku- Powiedział. Odwrócił się w moim kierunku i mrugnął do mnie.
- Megan! Marsz do przebieralni!- Powiedział Harry.
  Dusząc się ze  śmiechu wpadłam do przebieralni.
- Coś ty wykombinowała?- Zapytał.
- Ja? Prawie nic- Powiedziałam niewinnie.
- A   co masz na myśli mówiąc „prawie”?
- Wyjaśnię ci to już w domu. Świetny koncert!
  Harry przebierał się znowu. Tym razem włożył na siebie brązowe rurki i koszulkę z napisem „Just You” i fioletowe trampki Conversy.
 Za chwilę wpadł Niall.
- Co tam się wydarzyło? Nie wiecie? Przyszedł do mnie z całą swoją garderobą i muszę dzielić z nim swoją przebieralnie- Powiedział niezadowolony, po czym dodał- Macie coś do jedzenia?
 Za drzwiami usłyszeliśmy:
- Pięć minut!
  Przypomniałam sobie, że w torebce mam cukierki z samolotu. Zaczęłam w niej grzebać i znalazłam tam jeszcze batona. Wyciągnęłam rękę ze słodyczami i zapytałam:
- Chcecie?
Harry wziął cukierka, a Niall wziął batona i zanim Harry rozwinął cukierka zapytał:
- Masz jeszcze jednego? Czuć malizną…
  Powiedziałam, że niestety więcej batonów nie dawali w samolocie.
Wychodząc od nas z pokoju krzyknął:
- Czy ktoś ma coś do jedzenia?
I po chwili słychać było:
- Co za ludzie! Nie będę miał siły śpiewać…- Stwierdził smutno.
- Dwie minuty!- Oznajmił ktoś z zewnątrz.
 Harry podszedł do mnie, przytulił i zapytał:
- To powiesz co tam się stało?
- A skąd ja mam to wiedzieć?- Powiedziałam niewinnie.
- Widziałem, że Duży Bo puścił do ciebie oko.
- Porozmawiamy po koncercie
Ktoś znów krzyknął na korytarzu:
- MINUTA!
Harry mnie namiętnie pocałował i wybiegł z garderoby.
Usłyszałam kroki innych i zaryzykowałam wyjście z garderoby.
Chłopcy stali już na scenie. Rozpoczęła się druga część koncertu.
- Dziękuje Duży Bo- Szepnęłam uśmiechając się.
- Należało mu się – Powiedział śmiejąc się
- Co się komu należało?- Zapytał Peter.
- Nic- Odpowiedzieliśmy równocześnie.
Chłopcy wykonywali teraz „One Thing” . Zayn stracił trochę na pewności siebie ale to nie zepsuło występu.
Koncert dobiegał końca. Zaczęła się finałowa piosenka : „Gotta Be You”. Byłam w szampańskim nastroju, podobnie jak cała widownia.
   Kiedy skończyli śpiewać, rozległy się piski i wrzaski oraz bisy.
Liam podbiegł do zespołu, który zaczął grać „NANANA” .
Po trzech bisach ukłonili się i zeszli ze sceny.
- A teraz mam dla ciebie niespodziankę- Powiedział Hazzie, gdy byliśmy już w garderobie.- Idziemy do „Słoniątka”.
Przy helikopterze stali już Liam, Niall i Louis. Zayn’ a nie było widać.
- Co zrobiłeś z Zayn’ em?- Zapytałam Niall’ a.
- Musi się jeszcze doprowadzić do porządku. Zaraz będzie.
  Gdy rozmawiałam z Niall’ em, Harry podszedł do pilota i zaczął z nim o czymś rozmawiać. Pilot kiwnął głową, wsiadł do „Słoniątka”  i krzyknął, żebyśmy wsiadali.
W ostatnim momencie, do helikoptera wsiadł Zayn. Było już ciemno i gdy ruszyliśmy pod nami przesuwał się krajobraz pełen zapalonych światełek. Wyglądał to jak ogromna choinka. Zauroczona patrzyłam przez szybę, chłopaki dowcipkowali.
Panorama Chicago nocą
* Witajcie :D Już nie śpicie? To dobrze :D Uwielbiam ten fragment opowiadania :D Ten rozdział był długi, tak wiem :> Nie wiem, czy lubicie długie rozdziały, czy wolicie krótkie ;] Piszcie w komentarzach :D Może jeszcze uda mi się później wrzucić kolejny rozdział :>
                                                                                 ~Meg                           
 

2 komentarze: