środa, 4 lipca 2012

Rozdział Drugi

   Obudziło mnie rześkie powietrze, któremu towarzyszyły śpiewy ptaków. Wstałam i podeszłam do okna. Wyjrzałam przez nie i ujrzałam nienaturalne piękno. Rzeczka płynąca naprzeciwko naszego domu lśniła. Nie wiem czemu tak się działo. Drzewo wiśniowe (jak na drzewo wiśniowe było olbrzymie) wypuściło ogromną ilość pączków, które zakwitły. Teraz wyglądało jak z bajki. Jego kwiaty był wielkości  ręki dziecka. Wiewiórki biegające wokół, zdawały się być szczęśliwymi.
    Jedno zdanie na dzień dobry: WIDOK, NA KTÓRY AŻ CHCE SIĘ PATRZEĆ!
 Popatrzyłam na mój fioletowy zegarek. Dochodziła dziesiąta. Poszłam do łazienki, aby się umyć.
  Po dwudziestu pięciu minutach wyszłam i zeszłam na dół.
  Mama siedziała w fotelu i czytała pewnie jakąś książkę o ekologii.
- Co czytasz?- Spytałam udając, że nie wiem.
- Chmielewską, a czemu pytasz?- Chmielewska była ulubioną polską pisarką mojej mamy. Miała wszystkie jej książki (włącznie z biografiami). W swoim pokoju mama ma regał, gdzie trzy albo cztery półki zajmują książki Joanny Chmielewskiej. Z muzyki mama lubi  Queen, Michaela  Jacksona, Barbrę Streisand, a z polskich wykonawców Bajm, Seweryna Krajewskiego, Andrzeja Piasecznego i Czesława Niemena.
   Skąd to wszystko wiem? Od mamy. Bardzo często słuchamy razem radia, które odpręża po ciężkim dniu i poprawia humor.
- A nic tak sobie pytam- odparłam robiąc sobie śniadanie.
- Opowiesz mi co robiliście? I gdzie byliście?- zapytała zaciekawiona mama.
- Jasne. Z miłą chęcią także ciebie posłucham.
 Opowiedziałam mamie wszyściutko! Nie zapominając o potworze pawiu i o lodach. Mama zawsze słuchała mnie uważnie, bo uważa, że słuchanie kogoś to bardzo ważne.
  Mama jest moją najlepszą przyjaciółką. Możemy na sobie polegać, bo wiemy, że się nie zawiedziemy, choć czasami zdarzają się kłótnie, ale to zrozumiałe.
  Powiedziałam, że idę do chłopaków na obiad i nie wiem o której wrócę.
  Oczywiście, że nie ma się czego obawiać. Spytałam się o Max’ a, a mama odpowiedziała, że idą dzisiaj do kina na film, który on wybiera.
 Po zjedzonym śniadaniu, pobiegłam do siebie do pokoju, aby zobaczyć czy One Direction albo The Wanted coś napisali. One Direction na swoim blogu umieścili nagranie, które odbyło się wczoraj w hotelu Marriott. Nic po za tym, a The Wanted zamieścili jak zawsze linki do filmików, które oni sami kręcą. Postanowiłam, że napiszę list, w którym będę prosić o stworzenie (a raczej nagranie) wspólnej piosenki z One Direction, bo filmik, w którym 1D występowali gościnnie to chyba obejrzało dwa miliony widzów!
Wzięłam do ręki kartkę i długopis. Po chwili napisałam:
„DRODZY POSZUKIWANI :) JESTEM MEGAN. MIESZKAM W POLSCE W WARSZAWIE. JESTEM WASZĄ FANKĄ I MAM DO WAS KRÓTKĄ, ALE DAJĄCĄ DO MYŚLENIA PROŚBĘ.
  PROŚBA BRZMI TAK:
  CZY WY, DRODZY POSZUKIWANINIE ZECHCIELIBYŚCIE NAGRAĆ RAZEM Z PODOBNYM DO WAS ZESPOŁEM O NAZWIE ONE DIRECTION PIOSENKI?
  PEWNIE I TAK TEGO NIEPRZECZYTACIE, ALE OK.
                                                                                                       Z POWAŻANIEM
                                                                                                                                    WASZA FANKA
                                                                                                                                                                 ~Megan
  Gdy skończyłam pisać list, wsadziłam go do koperty i położyłam na stoliku nocnym obok telefonu.
      Do obiadu było jeszcze sporo czasu, więc pomyślałam, że przejdę się na pocztę. Ubrałam buty, wzięłam list i wyszłam z domu.
   Po dotarciu na pocztę i wysłaniu listu, pomyślałam, że kupię sok jabłkowy. Nie wiem po co, ale miałam straszną ochotę na sok.
  Udałam się więc do sklepu, pod którym poznałam Harry’ ego. Kupiłam to co chciałam i poszłam do domu.
  Mama krzątała się w kuchni. Podeszłam do niej i zapytałam o występ One Direction na Stadionie Narodowym. Odpowiedziała, że dostała pozwolenie. Pozostało tylko powiedzieć o tym chłopakom. Myślę, że się ucieszą.
     Skoczyłam na chwilę, jeszcze do pokoju. Przypudrowałam nos i spięłam włosy w kok. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zeszłam otworzyć. W drzwiach stał wysoki, smukły chłopak z brązowymi, kręconymi włosami i o oczach koloru zielonego.
  Uśmiechnął się na mój widok.
- Cześć Harry! Może wejdziesz?- spytałam zadowolona.
- Nie dzięki. Idziemy?
- No jasne, tylko poczekaj jeszcze chwilkę. Muszę pójść po torbę, dobrze? Wejdź!
- Nie ma problemu - odparł Hazza wchodząc do środka.
   Kiedy zbiegłam na dół widziałam, że mama i Harry rozmawiają.
- O czym tak rozmawiacie?-  rzuciłam w przelocie.
- O wszystkim i o niczym- powiedziała wesoło mama.

Harry wstał i pożegnał się z mamą, po czym zrobiłam to ja i wyszliśmy.
  Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
- Ładnie wyglądasz - powiedział po chwili Hazza.
- Dzięki. Ty też.- odparłam rumieniąc się.
- Mam dla was parę niespodzianek!- Dodałam
- Powiesz mi jakie. Prawda? Powiesz mi, powiesz mi, powiesz! - krzyczał Hazzy, jak małe dziecko, które chce coś dostać, lecz rodzice mu na to nie pozwalają.
- Nie powiem. Zobaczysz na miejscu.
- To nie fair - krzyknął z oburzeniem.
- No jasne, że fair. Nie fair to by było wtedy, gdybym innym nie powiedziała, tylko tobie.- Zaczęłam się tłumaczyć dyplomatycznie, jakbym była starsza.
- No, ale ja chcę teraz wiedzieć, co masz dla nas.
- Harry! Przestań się zachowywać jak trzyletnie dziecko. Krzyczysz i wymachujesz rączkami. Jeszcze tylko brakuje, żebyś się skurczył i majtał nóżkami.- musiałam krzyknąć, bo już mnie głowa przez to wszystko zaczynała boleć, a Hazzy na dodatek zrobił słodkie oczka szczeniaczka i prosił, a raczej błagał o przebaczenie.
- Co? No co się tak patrzysz i robisz minę szczeniaczka?- spytałam w końcu.
- Robię minę, dlatego, bo nie chcę, żebyś w moim wozie siedziała taka naburmuszona i zła.- powiedział to takim dziecięcym głosem, że nie wytrzymałam i ryknęłam śmiechem.
- No dobrze już dobrze. Niech ci będzie.- Odparłam w końcu powstrzymując się od kolejnego wybuchu śmiechu.
    Dojechaliśmy na miejsce. Harry otworzył bagażnik i zabrał mi torby z przed nosa. Ale jak zobaczył moją minę, to postanowił mi oddać wszystkie trzy torby. Co do jednej!
    Weszliśmy do środka, gdzie tym razem było inaczej. Głośna muzyka, pełno śmiechów i rozmów. Gdy chłopaki nas dostrzegli podbiegli do nas, aby się przywitać.
  Po zapoznaniu wszystkich, udałam się do kuchni. Wypakowałam z toreb jedzenie, które jak się okazało przygotowała dla mnie mama. W jednej torbie były sałatki, w drugiej makaron i mięso, a w trzeciej sos, napoje no i deser. Makaron i mięso trzeba było jeszcze odgrzać, ale resztę można było podać.  Makaron i mięso wrzuciłam do żaroodpornego naczynia i już miałam wstawiać do mikrofalówki, ale ktoś położył mi rękę na ramieniu. Postawiłam  naczynie z powrotem na blacie i odwróciłam się błyskawicznie. Zobaczyłam przed sobą Zayn’ a.
- Wybacz. Wystraszyłem cię?- zapytał.
- Tylko troszkę, ale nic się nie stało.

- Pomóc?
- Jeśli chcesz.- oznajmiłam
- Co mam zrobić?
- Przełóż sałatki do jakiś misek.
 Za chwilę krzyknęłam:
- Niall, nakryj stół do obiadu.
- Jedzonko? Juppi!!! Jedzonko!!!- krzyczał w kółko rozradowany.
 Wydawało mi się, że to dom wariatów. Jak na razie mieszkają w nim dwaj.
   Wstawiłam jedzenie do mikrofalówki i nastawiłam na pięć minut. W między czasie razem z Zayn’ em odnosiliśmy rzeczy na stół.
  Gdy mikrofala poinformowała nas o skończeniu swojej pracy, wyjęłam „jedzonko”  (jak to nazwał Niall) i rozłożyłam na talerzach. Polałam wszystko sosem i poodnosiłam na stół.
   Kiedy wszyscy (w końcu) usiedli rozpoczęliśmy „ucztę”. Byłam zadowolona, bo wszystkim smakowało. W końcu odezwał się Niall:
- To wszystko jest takie pyszne! Skąd to wytrzasnęłaś? - spytał zdziwiony. Powiedziałam, więc o kuchni mamy. Następnie postanowiłam powiedzieć o niespodziance.
- Mam dla was wszystkich niespodziankę.- zaczęłam.
- Jaką? - spytał Lou.
- Właśnie! Jaką?- krzyknął Zayn.
- Powiesz mi w końcu?- rzucił Harry.
- Jesteśmy ciekawi!- wydarł się Niall.
- Uspokójcie się! Chłopaki! Nie widzicie, że Megan próbuje nam coś powiedzieć? Tylko tak głośno wrzeszczycie, że głowa zaczyna boleć!- wrzasnął najgłośniej Liam.   
   Nagle wszyscy przestali wrzeszczeć, krzyczeć i wariować. Zrobiło się absolutnie cicho…
- Dzięki Liam. No więc, jeśli mogę coś powiedzieć, to chciałam wam powiedzieć, że mam dla was niespodziankę i mam nadzieję, że wam się spodoba. Uff… Dwa zdania powiedziane bez przeszkód. No więc, niespodzianką jest wasz występ na rozpoczęciu Euro 2012 na Stadionie Narodowym. Macie już wszystko załatwione. Czemu nic nie mówicie?  Zdziwiło mnie to, bo nikt nic nie mówił. Nagle Louis i Harry podbiegli do mnie. Poderwali mnie z krzesła i posadzili sobie na plecach. Pozostali zaczęli wiwatować na moją cześć, co było bardzo miłe. Po piętnastu minutach postawili mnie  z powrotem   na ziemi.
- Jak to jest możliwe? Megan, jak to załatwiłaś?- zapytał Louis.
- Za pomocą mamy, wszystko da się zrobić.- odpowiedziałam.
- Jeszcze musimy poinformować naszego menadżera i powiedzieć : Co? Gdzie? Kiedy? A no i dać mu naszą zgodę.
- Cieszę się, że spodobała wam się moja niespodzianka.- powiedziałam szczerze.
- „Spodobała” to mało powiedziane! - krzyknął Liam z końca domu.
- Wypasiony prezent - odrzekł Hazza i po chwili namysłu dodał:
- A teraz Niall idzie sprzątać!
  Co prawda Niall nie był zachwycony tym, że musi sprzątać po chłopakach, więc pomyślałam, że mu pomogę. Z resztą… został jeszcze deser.
  Podeszłam do Niall’ a, który właśnie zmywał naczynia.
- W czym ci pomóc?
- Dzięki, ale naprawdę bardzo dużo dla nas zrobiłaś.- Odparł Niall z uśmiechem od ucha do ucha.  Ruszyłam w stronę salonu, kiedy usłyszałam z różnych zakątków domu podniecone głosy. Z łazienki dobiegał krzyk Louisa. Z tarasu słychać było Zayn’ a. naprzeciwko mnie chodził, jak tygrys w klatce, Hazzie. Usiadłam na kanapie i patrzyłam na ogród.  Hazza rozmawiał z menadżerem.  Słyszałam urywki rozmowy, choć starałam się nie podsłuchiwać. Rozmowa brzmiała mniej więcej tak:
- Peter! Nie zgadniesz, co nam się przytrafiło. Poznałem dziewczynę… Bez obaw. Nie! Nie jest w ciąży! Nie! Nie przeprowadzam się do Warszawy. Nie. Nie żenię się… No na razie. Nie, nie potrzeba prawnika! Wszystko jest w porządku. Próbuję ci właśnie powiedzieć. U s… U s… Uspokój się. Nie krzycz na mnie. No właśnie próbuję ci powiedzieć. Nie! Żaden z nas nie jest w ciąży. Będziemy otwierać Euro 2012! Halo? Jesteś tam? Żyjesz? Haaalo?  Peter? Nie, to nie jest żaden żart. Haaalo? Najpierw gada jak najęty, a teraz nie mówi ani słowa! Też coś! Jeśli zaraz się nie odezwiesz, to się rozłączę… Zaraz cię zwolnię. No przestań już kasłać! Oddychaj głęboko! Nie to nie jest żart. Powtarzam po raz kolejny. Tak. Zaraz przedyktuję ci numer to PZPN. Co to jest PZPN? Jak to? Nie wiesz? Już ci mówię. P jak POLSKI, Z jak ZWIĄZEK, P jak PIŁKI, N jak NOŻNEJ. A teraz podaję numer (tu padły cyfry). Tak. Masz rozmawiać z panią Kasią. Nie! Nie KASZĄ! Kasią! Co robi Niall? (krzyczy do Niall’ a) Niall, co robisz? (w odpowiedzi usłyszał dźwięk tłuczonego szkła i przekleństwa). Muszę kończyć Peter, bo Niall zbił chyba całą zastawę… Pamiętaj , zadzwoń do pani Kasi. Nie kaszy.
    Hazza rzucił telefon na fotel, po czym pobiegliśmy do kuchni. Doszłam do wniosku, że Harry jest jasnowidzem…  Na środku kuchni kłębiły się pobite szklanki, talerze i półmiski. Nad tym wszystkim stał zadumany Niall.
- Nic ci nie jest? - spytałam zaniepokojona.
- Nie. Ale chyba trzeba będzie się wybrać do sklepu…
- To ja z Megan jedziemy na zakupy. Uwierz mi, mamy już w tym doświadczenie. Tylko proszę. Postaraj się nie zbić niczego więcej.
             * Dobrze. Oto rozdział drugi. Mam nadzieję, że przeczytacie go i będziecie mieli chęć na kolejne rozdziały :) Tak, jak napisałam w poprzednim poście, proszę o komentarze, bo one dla mnie wiele znaczą. Zachęcam Was do czytania i komentowania :D
                                                                                                                     ~Meg

2 komentarze: