sobota, 28 lipca 2012

                           Rozdział dwudziesty pierwszy
    Obudziło mnie słońce, które świeciło mi w twarz. Harry leżał i przyglądał mi się. Gdy zobaczył, że mam otwarte oczy, uśmiechnął się i powiedział:
- Dzień dobry! Wiesz, która jest godzina? Wpół do pierwszej.
- Dawno się obudziłeś? - zapytałam, wtulając się w niego.
- Niedawno – powiedział - Tak słodko spałaś, że nie chciałem cię budzić, ale teraz muszę szybko wstawać.
- A dlaczego?
- Bo muszę iść tam, gdzie król chodzi piechotą.
- To szybko - powiedziałam.
   Wstał i pobiegł do łazienki. Zakryłam się cała kołdrą. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi od łazienki i poczułam, że Harry siada na łóżku.
- No co jest?! Oddaj mi trochę kołdry.
 Udawałam, że mnie nie ma. Szarpnął za kołdrę, tak mocno, że zabrał mi ją całą.
- Miałaś iść do ubikacji.
- Ja?
- Nie. Krasnoludki.
- To niech sobie idą.
  Zaczął mnie podnosić z łóżka, ale udało mi się wyrwać. Już miałam złapać za kołdrę, kiedy wylądowała daleko na ziemi.  Położyłam się na łóżku i udawałam, że śpię. Harry zaczął mnie łaskotać i nie mogłam już dłużej wytrzymać. Jak zaraz nie pójdę do łazienki, to łóżko będzie mokre.
 Pobiegłam szybko do łazienki i za chwilę wróciłam. Na moim łóżku leżała mumia z kołdry, która się lekko poruszyła. Skoczyłam na nią i usłyszałam z pod kołdry:
- Ałła !
 Harry wyskoczył spod kołdry, złapał mnie, przewrócił i zaczął namiętnie całować.
Na tarasie zaczęło się coś dziać. Harry nacisnął pilota i zasłony zaczęły się zasłaniać, ktoś zapukał do tarasowych drzwi.
- Czy my do jasnej cholery, nie możemy mieć chwili spokoju?
Wstał wściekły i podszedł do drzwi.
- Zayn czego, chcesz? - warknął.
- Zatrzasnęły mi się drzwi od tarasu i nie mogę wejść do środka. Wydawało mi się, że nie śpicie.
- No już nie - oznajmił.
- Cześć   Megan! Mogę przejść przez twój pokój?
- Tak, oczywiście.
- To przyjdę za dziesięć minut, jak się umyjesz - rzucił Harry.
Kiedy chłopcy wyszli z pokoju, zrobiłam porządek i poszłam się myć. Wyszłam z łazienki, a Harry już siedział na łóżku.
- Minęło już dziesięć minut? - zdziwiłam się.
- Nawet pół godziny - Harry był już ubrany - Czekam, aby pomóc ci się ubrać.
Wyciągnęłam z szafy bieliznę, krótkie spodenki i niebieski top. Pobiegłam z bielizną do łazienki. Szybko zrzuciłam dół od piżamy i naciągnęłam majtki i gdy już zdejmowałam górę, zaplątałam się w piżamę. Zaczęłam się szamotać, ale nic nie pomagało. Na to wszystko wszedł Harry. Gdy mnie zobaczył, usiadł na ziemi i zaczął się pokładać ze śmiechu.
- No dzięki. Ale jesteś miły.  Haroldzie, może zechciałbyś mi pomóc, a nie wierzgasz nogami.
Harry trzęsąc się ze śmiechu podszedł do mnie i zaczął mnie wyzwalać z piżamy.
- Mmm… Masz ładne piersi - powiedział.
Byłam coraz bardziej wciekła. Wreszcie udało mu się zdjąć tą cholerną piżamę i nim zdążyłam się odwrócić, pochylił się szybko i pocałował mnie w prawą pierś.
- Ale całuśnik z ciebie - powiedziałam.
- Musiałem powiedzieć „Dzień dobry”.
Odwrócił mnie do siebie.
- Ale z drugą też muszę się przywitać - I pocałował mnie w lewą.
Zadzwonił telefon. Założyłam szybko stanik i wybiegłam bez zapinania.
- Halo?
- Cześć słoneczko - usłyszałam głos mamy - Co tam u was słychać? Jak tam twoja ręka? I oczywiście, jak tam mój przyszły zięć się miewa?
  Zasypała mnie pytaniami. Poczułam, że Harry stoi za mną i próbuje zapiąć mi stanik.
- Wszystko w porządku mamo. Ręka już mnie nie boli. Z Ellie i Danielle założyłyśmy spółkę.
- Jaką spółkę?
- A… Długa historia. Opowiem ci jak wrócę do domu.
Harry popchnął mnie, żebym usiadła. Kiedy usiadłam, Harry zaczął zakładać mi spodenki. Gdy już miałam obydwie nogi w obydwu nogawkach, Harry pomógł mi wstać, podciągnął mi spodenki i zapiął.
- A co u was? - Zapytałam mamę - Jak się miewasz? Co u was słychać?
W tym czasie Hazza założył mi na rękę z gipsem top.
- Jest wspaniale. Czuję się co raz lepiej. Michał jest cudownym rehabilitantem.
- A jak Mały Joe się sprawuje? - zawołał Harry do słuchawki.
- O! Słyszę, że Harry jest obok - odpowiedziała mama - Cześć Harry. Mały Joe jest w swoim żywiole. Tak wspaniale gotuje, że chyba spasie nas jak prosiaczki.
  Poczułam, że jestem strasznie głodna.
- Możliwe, że będę musiała szybko kończyć, bo Michał przyjeżdża po mnie i zawozi mnie na gimnastykę. Powiedz coś jeszcze słoneczko do mnie.
Powiedziałam po polsku:
- Kocham cię mamo. 
- No właśnie. Michał wszedł do pokoju i pozdrawia  was.
- Ucałuj go od nas - powiedziałam i rozłączyłyśmy się.
Harry wreszcie mógł mnie ubrać do końca. Dostałam słodkiego buziaka i szepnął:
- Nie jesteś głodna?
- Jak wilk.
- To idziemy na obiad.
 Zeszliśmy na dół, a nikogo nie było. Nawet Niall’ a.
- O no wjeście ktoś przyszedł. Co podać śniadanie czy obiad?
- No już o tej porze, to chyba obiad.
- Zajaz przyniosę.
  Usiedliśmy przy stole, a Chudy Su przyniósł przystawki.
- Tjudno, żeby to się zmajnowało - powiedział- Zjobiłem to na śniadanie, ale nikt nie jaczył przyjść - Dodał lekko urażonym tonem.
- Nie martw się na nas możesz liczyć. Jesteśmy głodni jak wilki - powiedział Hazzie.
- To świetnie, bo przygotowałem pieczajki zapiekane z sejem  i sałatkę z pomidojów z jukolą.
- Mniam. A co będzie na deser? - zapytał Harry.
- Na desej będzie jabajbaj w cieście.
Uwielbiałam słuchać Chudego Su, kiedy nie wymawiał „R”.
- Dzień dobry - powiedział Lou wchodząc do jadalni - Ale sobie pospałem. Ellie zaraz zejdzie.
- Jak wam się spało? Czy Ellie przeszła już złość na nas? - zapytał Harry.
- No… Jakoś udało mi się ją udobruchać. A jak wam się spało?
- Też całkiem nieźle - powiedział Hazzie.
Do jadalni wpadła Ellie.
- Dzień dobry! Ale jestem głodna. Dawno wstaliście? No… Jak widzę nie jestem ostatnia. Jeszcze kilu osób brakuje.
- Sami byliśmy zdziwieni, że byliśmy pierwsi.
   Chudy Su przyniósł następne przystawki, uszczęśliwiony, że ktoś będzie jadł.
- Nie martw  się Chudy Su. Wszyscy zaraz na pewno zejdą.
Do jadalni zajrzał Duży Bo.
- Czy na dzisiaj są jakieś plany? - zapytał.
- Jeszcze nic nie zaplanowaliśmy – odpowiedziałam - chyba, że chłopaki.
- A co się stało? - zapytał Harry.
- Przyjechała moja mama do Chicago i chciałbym się z nią spotkać. Jeżeli nigdzie nie będziecie wychodzić, to mógłbym pójść.
- Idź koniecznie - powiedział Lou - Dziś musimy zrobić sobie dzień wolny.
  Gdy zjedliśmy już obiad do jadalni przyszedł Zayn, Danielle i Liam. Niall’ a nigdzie nie było.
- Co się dzieje z Niall’ em? Ktoś wie? - zapytał Zayn.
 Nikt nie widział Niall’ a, więc Liam pobiegł na górę, żeby sprawdzić co z nim jest.
Chudy Su zaczął wnosić deser.
- Desej, palce lizać.
- Widziałeś Niall’ a? - zapytał Zayn.
- Nie.
Liam wrócił i powiedział:
- Śpi jak zabity. Może wstanie jak poczuje jedzonko.
 Złapał talerz od Chudego Su i poszedł na górę.
  Z zaciekawieniem poszliśmy za nim. Drzwi do pokoju Niall’ a były otwarte, a Liam stał nad nim i podsuwał mu talerz. Usłyszeliśmy głośne burknięcie w brzuchu. Niall zaczął się oblizywać przez sen. Przewrócił się na drugi bok i zaczął coś mruczeć pod nosem. Liam przeszedł na drugą stronę łóżka i znowu podsunął talerz z jedzeniem. Tym razem Niall się obudził.
- Mmm… śniadanko do łóżka? - powiedział.
  Wybuchnęliśmy wszyscy głośnym śmiechem. Dopiero teraz nas zobaczył.
- Chyba nie jesteś takim obżartuchem, za jakiego się podajesz – powiedziałam - spałeś dzisiaj z nas najdłużej  - dodałam.
- No to dla tego, że w nocy opróżniał lodówkę, a teraz udaje niewiniątko - powiedział Louis.
- A skąd wiedziałeś? - zapytał zdziwiony Niall. 
- Jakbym cię nie znał.
- No fakt. Będziecie tu tak stali w pokoju? Zaraz przyjdę.
Zeszliśmy do jadalni.
- I co z Niall’ em?
- Zaraz zejdzie - powiedziałam.
- A taki piękny pojanek był.
- Rozumiem, że nie ma zmian w naszej umowie - powiedziała Ellie.
- No przecież wiesz, że jesteśmy honojowe chłopaki. Tfu! Honorowe chłopaki.
W drzwiach pojawił się Niall.
- Jedzonko!!!!!!!!!!!!!!! - I rzucił się do stołu - Co dzisiaj robimy? - Zapytał między jednym przełknięciem kęsa, a drugim.
- Dzisiaj siedzimy w domu  – powiedział Harry - zwolniliśmy Dużego Bo…
- Jak to go zwolniliście?
- Dzisiaj, bo przyjechała jego mama i chciał wziąć wolne - oświadczył Louis.
- Wieczorem możemy zrobić sobie grilla - powiedział Zayn.
- To dobry pomysł - odparł Niall.
Zayn dodał:
- Napisałem wczoraj piosenkę.
- Jaką? Dawaj!
  Zayn zaśpiewał. Piosenka nie za bardzo mi się spodobała.
- Stać cię chyba na więcej - powiedziałam.
 Zayn poczuł się urażony i wyszedł majestatycznie z pokoju.
- Ta piosenka wcale nie była dobra - powiedziałam- przecież nie będziemy promować jakiegoś kitu.
- Czy wszyscy zjedli? Musimy podpisać kontrakt.
Wszyscy zjedli i przeszliśmy do salonu.
* :> Hejka ;) Macie kolejny rozdział :D Kto oglądał otwarcie olimpiady? Niall na pewno ;) Ucieszył się, kiedy śpiewał Paul McCartney :>

3 komentarze: