środa, 11 lipca 2012


Rozdział dziesiąty
  Tydzień po wyjeździe chłopaków siedziałyśmy w salonie z mamą i obgadywałyśmy zdarzenia dzisiejszego dnia. Eleanor i Danielle poleciały na zakupy. Doktor Michał wyszedł przed piętnastoma minutami, a my siedziałyśmy przy kominku i zachowywałyśmy się jak nastolatki, chichocząc i ocierając łzy z policzków.
   Doktor Michał przychodził codziennie pod pozorem rehabilitowania mamy, a mama coraz bardziej się rumieniła, kiedy przychodził. Ponieważ nie mogła jeszcze chodzić mieszkała na dole.
   Na dole był pokój gościnny, który zajęła. Na początku mama, nie była przekonana do pomysłu chłopaków, ale nasz domek nie nadawał się do zamieszkania. Po za tym, osiedlił się tam Max, a mama nie chciała go widzieć.
   Z nami na piętrze mieszkały Danielle i Eleanor oraz przysłany ze Stanów ochroniarz Duży Bo. Pomagał przy przenoszeniu mamy z wózka na łóżko i z łóżka na wózek.
   Po za tym Harry zatrudnił sprzątaczkę Marysię oraz kucharza Małego Joe i ogrodnika Filipa. Mały Joe był świetnym kucharzem, aż bałam się, że przytyję.
   Umówieni byliśmy z Harry’ m o dziewiętnastej na Skype. Do połączenia było jeszcze trzydzieści minut.  Harry łączył się ze mną co najmniej dwa razy dziennie. Opowiadał co robią i co się z nimi dzieje. Koniecznie chciał wiedzieć co ja robię.
  Poszłam do pokoju, sprawdzić pocztę. Nic istotnego nie było. Nagle usłyszałam odgłos połączenia. Na ekranie pojawił się Harry.
- Jesteś już? - zapytał.
- Tak, jestem - odpowiedziałam.
- Jutro lecimy na koncert do Atlanty. Nic się nie zmienia z godzinami. Stęskniłem się za tobą. Co robiłaś? Co u was? Jeszcze tydzień i się spotkamy. Nie mogę się już doczekać. No powiedz coś. Czemu nic  nie mówisz? Jesteś tam? A może to hologram?
- Nie. Bez obaw. To nie hologram, ale daj mi coś powiedzieć. Nie mam możliwości nic wtrącić, bo ty tylko pytasz - uśmiechnęłam się i dodałam:
- Dzisiaj mama przeszła z Michałem pod rękę 30 kroków. Michał bardzo ją chwalił i cieszył się jak dziecko, że mama tak dobrze sobie radzi. Czy nie uważasz, że coś z tego może być? Pasują chyba do siebie. Jak ty uważasz? Michał tak wspaniale zajmuje się mamą.
- Od kiedy to jest Michał? A nie doktor Michał? A może to jakiś inny Michał?
- Nie. To jest doktor Michał, ale prosił, żebym mówiła mu po imieniu.
- Nie wiem, czy sobie życzę, abyś się zadawała z jakimiś Michałami - powiedział bardzo poważnie i w dodatku zrobił bardzo dziwną minę, która ani trochę nie pasowała do sytuacji. Wybuchnęłam śmiechem.
- Hazzie jest zazdrosny! Hazzie jest zazdrosny!
- No dobrze… niech ci będzie. Jestem zazdrosny i tęsknie za tobą.
- Wariacie, ja też za tobą tęsknie i bardzo cię kocham - powiedziałam.
   Ktoś zapukał do drzwi.
- Poczekaj, ktoś do mnie puka - oznajmiłam.
Za drzwiami stała Eleanor.
- Rozmawiasz z Harry’ m? - zapytała, gdy otworzyłam drzwi.
- Tak, a czemu pytasz?
- Bo nie mogę się skontaktować z Lou. Nie odbiera telefonu, a na Skype jest niewidoczny. Mam mu coś ważnego do powiedzenia. Czy mogę wam przerwać? Chociaż na chwilę?
- Proszę, porozmawiaj - Ela, bo tak nazwałam ją w myślach, podeszła do komputera i powiedziała:
- Cześć Hazza! Jest tam może Lou?
- Cześć. No jest.
- Możesz go na chwilkę poprosić do komputera?
- Jasne - Hary odszedł i po chwili pojawił się Louis.
- UUU! Kogo ja tu widzę! Cześć dziewczyny! Co tam? - spytał.
- Cześć Lou! Wszystko w porządku - odpowiedziałam.
- Louis. Czemu nie odbierasz telefonu, a na Skype jesteś niewidoczny?! - spytała wściekła Ellie.
- Wybacz skarbie. Komórka mi się rozładowała, a na Skype’ a nie miałem kiedy wejść - przyznał.
- No to teraz masz wejść. Chcę cię zaraz widzieć. No dobra. Teraz, poproś z powrotem Harry’ ego. Pa.
  Przyszedł Harry i zasiadł przed monitorem. Ellie wyszła zdenerwowana z pokoju trzaskając drzwiami.
- Jakieś kłopoty? - zapytał.
- Nie wiem. Przez cały dzień jest podminowana. Wszyscy schodzą jej z drogi. Włącznie z Dużym Bo. Jak tam chłopaki? - zapytałam po chwili.
- Niall chodzi bez przerwy głodny i mówi o pierogach. Zayn poderwał sobie nową dziewczynę, a Lou z Li się wygłupiają.
- No mam nadzieję, że ty sobie nie znalazłeś nowej dziewczyny - zażartowałam.
  Hazzę jakby strzelił piorun.
- Poczekaj, jak tylko się spotkamy. Ja się z tobą policzę.
- Ha! Już się ciebie boję - powiedziałam śmiejąc się - A co dziś porabialiście?
Rano mieliśmy próby, a potem polataliśmy po Nowym Jorku, a teraz się pakujemy.
   Harry podrapał się w głowę. Coś mi się wydawało znajomego na ekranie.
- Harry, co ty masz na ręku?
  Hazzie gwałtownie schował rękę.
- Co mam mieć? - spytał.
Ale to „Coś” zniknęło.
- Czyżbyś miał mój fioletowy zegarek? Strasznie się go naszukałam. Już podejrzewałam Marysię, albo Dużego Bo, a to ty mi go zabrałeś.
-  No chciałem mieć coś twojego przy sobie. Nie gniewaj się. Otwórz teraz szufladkę w stoliczku.
Popatrzyłam na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi…
- Ale o co chodzi? - spytałam zdziwiona.
- To jeszcze tego nie odkryłaś? Otwórz tą szufladkę.
 Otworzyłam na oczach Harry’ ego i zobaczyłam małą podłużną paczuszkę. Na niej widniał napis: „Megan”.
- No otwórz to - nalegał Hazzie.
Otworzyłam pudełeczko i mnie zamurowało. W pudełku leżał mały, złoty zegarek. Od wewnętrznej strony na bransoletce było wygrawerowane: „Dla najwspanialszej pod słońcem od H.” byłam tak zaskoczona i musiałam mieć głupią minę, bo Harry wybuchł śmiechem.
- Nie podoba ci się? - zapytał.
- Jest prześliczny!
- Tylko nie płacz. Ponieważ chciałem mieć coś twojego przy sobie, postanowiłem, że kupię ci nowy zegarek. Myślałem, że wcześniej go znajdziesz.
- Jesteś taki kochany! - krzyknęłam.
- Słuchaj, muszę kończyć. Odezwę się rano z samolotu.
   Ubrałam zegarek na rękę i pobiegłam do mamy.
   Mama od razu zauważyła i zapytała:
- Skąd go masz?
 Opowiedziałam o tym, co się stało na górze.
- A to dowcipniś - powiedziała.
Do pokoju wszedł Mały Joe niosąc kolację dla mamy.
Danielle i Eleanor siedziały już przy stole.
- Idź zjeść - powiedziała mama i zabrała się za swoją porcję.
- I co u nich słychać?- zapytała Danielle i po chwili dodała- Troszkę się posprzeczałam z Liam’ em i nie rozmawiałam z nim.
- Lecą jutro do Atlanty, a teraz są w trakcie pakowania.
  Ellie poprawił się humor. Przekazała nam, co powiedział Louis. Powiedziała, że chłopaki poszli połazić po Nowym Jorku, a za nimi wałęsało się dziesięć dziewczyn. I gdy tylko jeden z nich się odwrócił, zaczynały wrzeszczeć i machać. Zdecydowali się je zgubić, ale okazało się, że to nie takie proste. Wpadli do supermarketu i rozproszyli się. Umówili się, że spotkają się za półgodziny przy Uniwersytecie Rockefellera. Kiedy wszyscy się spotkali, dostali ataku śmiechu. Niall miał na głowie damską perukę i był ubrany w sukienkę. Na to miał granatowy płaszczyk i obcasy. Liam przebrał się za kowboja, Zayn za robotnika budowlanego, Louis za strażaka, a Harry za doktora. Ludzie  dziwnie na nich patrzyli. Podstęp się udał i wrócili szczęśliwie do hotelu.
- Powiedziałam Louis’ owi, że muszą zostawić te przebrania do naszego przyjazdu.
   Zaśmiewałyśmy się z chłopaków ponad piętnaście minut.
- Słuchajcie. Zbliża się nasza miesięcznica. Chciałabym coś kupić Harry’ emu, ale nie wiem co. Może mi pomożecie? - spytałam dziewczyn.
- Z całą przyjemnością - odpowiedziała Eleanor.
- No więc, postanowione! Jutro idziemy na zakupy! - krzyknęła Danielle.

* Ok. A więc ten rozdział dedykuje Justynie Wieczorek :) Za udzielanie się i czytanie stale mojego bloga :D dzięki :>
                                                                                   ~Meg

4 komentarze:

  1. każdy rozdział jest coraz lepszy ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięęękujjje :D to dla mnie zaszczyt, widzieć tak miłe komentarze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i muszę Ci powiedzieć, że każdy jest wspaniały. Nie mogę się doczekać następnego *.* / Jakby co to ja Vicky Styles z fejsa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej , dzięękuję :* A rozdział , jak zwykle ZAJEBISTY ; 33

    OdpowiedzUsuń