czwartek, 5 lipca 2012


Rozdział trzeci

    Siedzieliśmy w jadalni przy bogato zastawionym stole. Sałatki, warzywa, wędliny, sery. Wszystko leżało na nowej zastawie. Nawet Zayn’ owi podobały się nasze zakupy. W kieliszkach musował szampan. Humory były przednie. Uśmiech z naszych twarzy nie znikał.
  Po udanej kolacji, został podany deser. Tort czekoladowy. Niall rzucił się z okrzykiem radości.
- Jesteś więcej niż boska!- krzyknął Niall. Widać, że chciał mnie złapać w objęcia i wycałować, ale głośne chrząknięcie Harry’ ego go przystopowało. Usiadł zrezygnowany i stracił humor, ale na krótko. Jak tylko spróbował tortu, jego twarz rozanieliła się. Zadzwoniła moja komórka. Dzwonił Max, bardzo zdenerwowany, że mama jest w szpitalu.
- Co się stało?!- krzyknęłam zaniepokojona, aż w pokoju zrobiło się cicho. Max ciągnął dalej:
- W kinie wybuchł pożar. Wybuchła panika i twoja mama została ciężko poturbowana.
- W którym szpitalu jesteście?- spytałam widząc, że chłopcy z zaniepokojeniem przyglądają mi się.
- Jesteśmy w szpitalu na Barskiej.- powiedział roztrzęsiony Max.
- Zaraz przyjadę!- krzyknęłam do słuchawki.
  Ręce mi się trzęsły i nie mogłam wyłączyć telefonu. Harry wyjął go z moich rąk i wyłączył.
- Co się stało?- zapytał.
- Mmm… Muszę ppp… pojechać… do, do d… szpitala na BBB… Barską. Czy możesz zamówić mi taksówkę?
   Louis złapał telefon i spytał:
- Jaki jest numer do taksówek?
- 2350
   Po dziesięciu minutach taksówka czekała pod domem. Zaczęłam się ubierać. W przed pokoju zrobiło się jakoś tłoczno.
- Co wy najlepszego wyrabiacie? Przecież wszyscy nie zmieścimy się do taksówki. Mogą jechać najwyżej cztery osoby. Więcej się nie zmieści. Na pewno muszę jechać ja- powiedziałam.
- Samej cię nie puszczę!- rzekł Harry.
- Ja też!- krzyknął Niall, spoglądając spode łba na Hazzę.
- Żebyście się nie pobili pojadę i ja!- oznajmił Liam.
   Wpakowaliśmy się szybko do  taksówki.
- Na Barską do szpitala poproszę.- rzuciłam pospiesznie do taksówkarza.
Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wypadłam z taksówki, zapominając zapłacić.
    Wbiegłam do poczekalni, gdzie było bardzo dużo ludzi. Stanęłam jak wryta. Wyciągnęłam komórkę i spróbowałam się połączyć z Max’ em. Po chwili odebrał telefon:
- Gdzie jesteście? - zapytałam.
- Na pierwszym piętrze - odparł.
Rzuciłam się do schodów. O mało się nie wywróciłam, ale złapał mnie Harry. Pobiegliśmy na górę.
  U szczytu schodów stał Max z ręką w gipsie i kołnierzu na szyi.
   Jeżeli on był w takim stanie, to jak wyglądała mama?
- Gdzie jest mama? - zapytałam zdyszana.
- Mamie szyją głowę i ma podejrzenie wstrząśnienia mózgu - powiedział Max łamiącym się głosem.
  Po chwili usłyszałam tupot stóp. I z całym impetem wpadli na nas Niall i Liam.
- I coś już wiadomo? - zapytał Niall.
- Gdzie wyście byli? - powiedział równocześnie Harry.
- Trzeba było zapłacić za taksówkę - odparł Liam.
- Ooops… Ile jestem wam winna? - zapytałam.
- NIC! - krzyknęli wszyscy trzej.
    Usiedliśmy na ławce, a Max zaczął opowiadać, co się stało:
-  W trakcie filmu wybuchł pożar, a widzowie wpadli w panikę, pchając się do wyjścia. Ktoś popchnął mamę i straciła równowagę. Chciałem ją złapać, ale zostałem również przewrócony i spadłem niżej. Ludzie biegali po mnie. Skuliłem się w kłębek. Mimo, że bardzo bolała mnie ręka, wołałem mamę, ale ona nieodpowiadana.  Potem straciłem przytomność. Gdy ją odzyskałem leżałem na ulicy, a wokół mnie było pełno leżących ludzi, a nad nimi ratownicy i lekarze. Pozwolili mi wstać i zacząłem szukać mamy. Rękę miałem obandażowaną, a na szyi miałem kołnierz. Po paru minutach znalazłem ją leżącą na noszach. Już mieli ją wynosić. Była nadal nieprzytomna. Powiedziałem do ratownika, że jestem z nią i zabrali mnie razem z mamą.  Przywieźli nas tutaj – kontynuował - Mamę zabrano na badania, a mnie założono gips. Powiedziano mi, że ma podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Dodano również, że musi zostać w szpitalu na obserwacji.
  Trzeba było czekać.  Po godzinie oczekiwania otworzyły się drzwi prowadzące na blok operacyjny i wywieźli mamę. Zerwaliśmy się z ławki i podbiegłam do łóżka.  Mama była nadal nieprzytomna. Miała obandażowaną głowę, spuchniętą i posiniaczoną twarz i była prawie cała w gipsie.
- Mamo! - zawołałam.
  Pielęgniarka powiedziała, że zaraz do nas wyjdzie lekarz, ale na razie musi ją zawieźć do pokoju.
  - Pójdę zobaczyć, w którym pokoju leży twoja mama- powiedział Niall - a wy poczekajcie tu na lekarza - dodał biegnąc za pielęgniarką.
   Po pięciu minutach wyszedł lekarz. Był wysoki, przystojny i nosił okulary. Zdawało mi się, że skądś go znam.
- To ty Megan?- spytał lekarz- Możesz mnie nie pamiętać, ale bywałem u was w domu - dodał.
- Coś mi się kojarzy - odparłam.
- Jestem Michał. Chodziłem z twoją mamą do szkoły.
- Co z mamą? - zapytałam.
- Stan jest bardzo poważny, ale wydobrzeje. Niestety trochę to potrwa. Wybacz, ale muszę lecieć do następnego pacjenta. Na pewno się jeszcze spotkamy.
   Po chwili nie było go już widać. Poczułam, że po policzkach lecą mi łzy.  Kiedy Max to zobaczył, chrząknął do Liama:
- Chodź. Pójdziemy po coś do picia.
  I poszli szukać jakiegoś automatu albo baru. Harry objął mnie ramieniem i przytulił.
- Wszystko będzie dobrze - szepnął mi do ucha. Powoli zaczęłam się uspokajać.
- Może poszukamy twojej mamy? - zaproponował.
Przed drzwiami do jednego z pokoi stał Niall. Nie daleko Niall’ a  stały dwie dziewczyny ubrane w różowe szlafroki i szeptały sobie coś do ucha, spoglądając od czasu do czasu na Niall’ a.
   Kiedy nas zobaczył pomachał do nas. Gdy podeszliśmy, zabrzmiały jakieś chichoty. Niall powiedział, że siostry nie pozwoliły mu wejść do pokoju, ale ja mogę wejść.
     Za naszymi plecami usłyszeliśmy kroki. To był Max z Liam’ em. Nieśli dla wszystkich kawę. Gdy podeszli do nas, rozległ się pisk. Max się wystraszył   i przez przypadek uderzył gipsem w tacę. Taca poszybowała w kierunku dwóch różowych szlafroczków. Wszystkich zatkało. Na szlafroczkach pojawiły się plamy jak u krowy. Dziewczyny znikły w pokoju, a my wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
    Z pokoju mamy wyszła pielęgniarka i zapytała oburzona:
- Co to za hałasy?
  Wyjaśniliśmy, co się wydarzyło i trochę się rozchmurzyła. Powiedziała, że mama potrzebuje dużo spokoju , a ja mogę przyjść jutro.
Wyszliśmy pod szpital i zaczęliśmy się zastanawiać, jak mamy wrócić do domu.  Max zadecydował, że trzeba zamówić dwie taksówki. Jedną mieliśmy jechać ja i Max, a w drugiej mieli jechać chłopcy .  Harry się nie zgodził. Powiedział, że jedzie z nami w taksówce, a po za tym, zapytał czy Max z kimś mieszka. Max odpowiedział, że z rybkami. - To kto ci będzie pomagał? Masz rękę w gipsie i szyję w kołnierzu! Pojedziemy do nas i wszyscy będziemy nocować u nas.
  Max po przemyśleniu zdecydował, że Harry ma jednak rację.  Podjechały taksówki, zapakowaliśmy się do nich i pojechaliśmy do chłopaków. Po trzydziestu pięciu minutach byliśmy na miejscu. Drzwi otworzył zdenerwowany Louis.
- Wchodźcie i rozbierajcie się!
  Gdy weszliśmy do salonu, na stole stały trzy ogromne pizze. Poczułam, że jestem strasznie głodna.
- Siadajcie do stołu! Przed chwilą przywieźli pizzę. Jedzcie póki jest ciepła- powiedział Zayn.
  Nikogo nie trzeba było namawiać.   Gdy wszyscy się już najedli , musieliśmy opowiedzieć, co się wydarzyło w szpitalu. Max poczuł się jak u siebie w domu i trochę się rozluźnił.  Liam zaczął przydzielać pokoje. Po zakwaterowaniu Max ‘a , przyszła pora na mnie.  Przydzielono mi niewielki pokój, który mi się bardzo spodobał. Ściany były białe, a sufit niebieski. Po prawej stronie było łóżko, przy nim stoliczek nocny. Przy oknie stał stolik, a obok dwa fotele. Po lewej stronie stała szafa koloru granatowego. Pokój był bardzo przytulny i jak się w nim znalazłam, poczułam się bardzo zmęczona. Gdy popatrzyłam na zegar wiszący na ścianie okazało się, że była to wpół do trzeciej. Nie chciało mi się myć, więc postanowiłam sobie urządzić „Dzień Dziecka”. Położyłam się do łóżka i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
   Obudził mnie straszny rumor, a potem jakieś krzyki. Gdy wyszłam na korytarz, zobaczyłam dziwną scenę. Harry trzymał za szyję Niall’ a, a Niall się wyrywał. Podbiegł do nich Liam, a pozostali zaczęli wychodzić zaspani ze swoich pokoi.
- Co tu się dzieje?- zawołałam.
Liam rozdzielił bijących się chłopaków i o to samo zapytał.   Okazało się, że Niall chciał wejść do mnie do pokoju, a Harry go przyłapał. I w ten sposób zaczęła się bójka. Zeszliśmy do salonu , aby omówić sprawę.  Harry chodził nerwowo po pokoju, a Niall trzymał się od niego z daleka.  Głos zabrał Liam:
- Jak wy się zachowujecie?
 Hazza coś warknął pod nosem, a Niall nic nie odpowiedział. Zaniepokojony Max zaczął nerwowo wymachiwać rękoma.
- Max, uspokój się - powiedziałam łagodnie.- Bo znowu coś zbijesz, albo komuś przywalisz tym gipsem - dodałam po chwili.
- Jak mam się uspokoić, kiedy dzieją się tu takie rzeczy. Przecież jestem odpowiedzialny za ciebie. Przez przypadek uderzył się gipsem w głowę.
- Au! - krzyknął po chwili.
- Niech ktoś przyniesie nóź, albo tasak - powiedziałam.
   Chłopcy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem i niepewnością.
- C.. Co chcesz zrobić? - zapytał Niall.
- No przecież nie chcę nikomu nic obciąć, tylko przyłożyć Max’ owi nóż do guza.
 Uspokojony Niall poszedł do kuchni.  Liam podjął ponowną próbę wyjaśnienia sytuacji:
- Najpierw Zayn, a potem Niall .- odburknął Harry.
  Liam popatrzył zdziwiony i powiedział:
- Ale o co chodzi?
- Wyszedłem do łazienki i przy drzwiach Megan, zastałem Zayn’ a.  Odskoczył od drzwi, jak oparzony. Zapytałem szeptem: „Co tu robisz?”, a on odpowiedział „ Pomyliłem pokoje ” i szybko zwinął się do swojego pokoju. Poszedłem do łazienki i gdy tam byłem usłyszałem skrzypnięcie podłogi. Myślałem, że to znowu Zayn. Wyskoczyłem z łazienki. Okazało się, że to był Niall. Resztę już znacie.
- Widzę, że dla bezpieczeństwa wszystkich…  Megan masz tu klucz do swojego pokoju i zamknij się  w nim od środka.
  Liam pogrzebał w szufladzie i wyciągnął pęk kluczy. Wziął jeden i dał mi go.
- Słuchajcie! Jest godzina czwarta. Wszyscy idą spać. Megan zamyka się od środka, czego osobiście dopilnuję. Jutro wrócimy do rozwiązania dzisiejszych problemów.
Wszyscy poszliśmy na górę. Chłopcy czekali, aż wejdę do pokoju i zamknę drzwi. Powiedziałam „Dobranoc” i zamknęłam drzwi przekręcając klucz. Zamek zgrzytnął złowieszczo.  Następnie ktoś złapał za  klamkę, ale drzwi były zamknięte. Usłyszałam jakieś pomruki i ktoś ponownie złapał za klamkę.
    Wskoczyłam do łóżka i zaczęłam się śmiać w poduszkę.

* Dobra :) Jest rozdział trzeci :> Trochę się nad nim pomęczyłam, ale wyszło :D Może się domyślacie, co będzie dalej? Proszę Was gorąco, o komentarze :)
                                                                                                    ~ Meg





3 komentarze: